Do Seulu wybraliśmy się przypadkiem. Całą historię mogliście przeczytać w ostatnim wpisie. Z tego powodu na zwiedzanie mieliśmy w zasadzie jeden dzień, no może półtorej, ale przyznam bez bicia, że poranek drugiego dnia po przylocie przeleżeliśmy w hotelu odpoczywając po ponad 24km na nogach dzień wcześniej. Co zobaczyć w Seulu w ciągu jednego dnia? Póki nie zaszło słońce zwiedziliśmy Pałac Gyeongbokgung, przeszliśmy się ulicą Insa-dong i odwiedziliśmy „zakupową” dzielnicę Myeong-dong. Jednak to dopiero wieczorem Seul prawdziwie mnie zaskoczył. Gdzie warto się wybrać?
Dzielnica Myeongdong i lody w kształcie róży
Po szybkim „pit stopie” w hotelu, w celu wypicia jakiejś kawy, naładowania tym w 15 minut baterii zarówno swoich jak i telefonowych i przebraniu się w jakieś cieplejsze rzeczy ruszyliśmy dalej na podbój Seulu ? W związku z tym, że był to 1 listopada nie mogło się obejść bez wizyty w katedrze Myeongdong. Zanim do niej doszliśmy pobłądziliśmy znowu trochę po ulicach dzielnicy o tej samej nazwie, która jak już wspomniałam, jest rajem zakupowym dla odwiedzających. Wieczorem miała jednak swój dodatkowy urok. Rozświetlone neonami sklepowymi ulice, mnóstwo ludzi, co o dziwo nawet jakoś specjalnie nie przeszkadzało, po lewej i po prawej, w zależności od ulicy, albo znane światowe marki, albo mniejsze koreańskie sklepiki. Jedne tylko ze skarpetkami inne z elektroniką, jeszcze inne z koreańskimi kosmetykami, które wyrobiły już sobie swoją markę na świecie. Przyznam szczerze można tam było znaleźć chyba wszystko. Mekka „shoppingu”! Niestety w przeciwieństwie do tego jak to wygląda w Japonii, to na ulicach Seulu poza markowymi butikami można też było znaleźć stoiska z podróbkami. I to takimi dość chamskimi- pomieszanie Turcji z Chinami.
Udało nam się też zjeść prześliczne lody w kształcie róży ! Wiem wiem, lody powinny być smaczne, a nie ładne, ale ja od zawsze jem oczami- wie to każdy kto mnie zna 😀 Poza tym dobre też były! Nawet bardzo. „Różane” lody dostępne były w kilku wariantach, w zależności od tego jakie chciało się wziąć smaki. Do wyboru czekoladowe, zielona herbata, śmietankowe i truskawkowe. Wszystko to w lodziarni Milky Bee niedaleko katedry, do której powoli się zbliżaliśmy.
Katedra Myeong-dong
Katedra Myeong-dong jest seulskim kościołem archidiecezjalnym. Ludzie zaczęli gromadzić się w tym miejscu, aby wyrazić swoją wiarę już w 1784 roku. Ponad 100 lat później rozpoczęto budowę stałego kościoła używając do tego czerwonej i szarej cegły. Król Gojong, dwudziesty szósty i ostatni król dynastii Joseon i pierwszy cesarz Korei, położył pierwszy kamień. Katedra zaprojektowana została przez francuskich misjonarzy i zbudowano ją w stylu gotyckim. Budowę ukończono w 1898 roku. Kościół ten ma piękne sklepienia krzyżowe, a wnętrze pomalowane jest na biało, przyozdobione jedynie czerwonymi cegłami. Zdobią je również kolorowe witraże. Ze względu na moją kuzynkę Madzię zawsze zwracam też uwagę na organy, które prezentowały się bardzo okazale nad głównym wejściem do katedry. Stworzone przez Wernera Boscha w Niemczech, piszczałkowe organy zachwycają swoim dźwiękiem odwiedzających w porach lunchowych turystów i miejscowych.
Szczerze powiedziawszy bardzo się zdziwiłam gdy dowiedziałam się, że ponad 5 milionów Koreańczyków to osoby wierzenia rzymsko- katolickiego. Gdy weszliśmy do środka trwała msza z okazji Dnia Wszystkich Świętych, kościół może nie był wypełniony po brzegi, ale ludzi było naprawdę sporo, biorąc pod uwagę, że dla nich nie był to dzień wolny od pracy tak jak w Polsce. Po wyjściu zapaliliśmy jeszcze tylko świeczki za naszych bliskich zmarłych przy grocie na zewnątrz i po chwili zadumy ruszyliśmy dalej.
Dongdaemun Design Plaza
Kolejny punkt naszej wycieczki znalazłam w aplikacji Trip Advisor. Pewnie już parę razy wspominałam, że dość często z niej korzystam tym bardziej jak wybieram się w miejsce, w których wcześniej jeszcze nigdy nie byłam. Ważnym elementem tego research’u jest przeglądanie jak najaktualniejszych zdjęć dodanych do galerii poszczególnych miejsc przez korzystających z aplikacji użytkowników. To właśnie dzięki jednemu z nich trafiliśmy do Dongdaemun Design Plaza. Początkowo zależało mi jedynie na zobaczeniu i porobieniu zdjęć cudownym, ledowym polom róż. Znowu róże ? tym razem jednak w formie lampek. Jednak zanim dotarliśmy na miejsce nie spodziewałam się tego jak ogromne wrażenie zrobi na mnie to miejsce.
Zaraz po wyjściu ze stacji doszły nas dźwięki koncertu, który odbywał się przy okazji „Targów Światła” trwających akurat pod DDP. Wszystko cudownie oświetlone, kolorowe, migające światełka, wymyślne lampy, konstrukcje, których autorzy bawili się światłem, niektóre wręcz dzieła sztuki.
Jednak niezaprzeczalnym królem całego otoczenia był budynek DDP, który zaprojektowała Zaha Hadid, zmarła w zeszłym roku, londyńska architekt irakijskiego pochodzenia. Jej projektami są również między innymi Heydar Aliyev Center w Baku, MAXXI Muzeum w Rzymie, czy skocznia narciarska Bergisel w Innsbrucku. Nowoczesny, wyglądający jak nieokreślona forma z kosmosu, neo-futurystyczny budynek będący symbolem tego, jak w ciągu ostatnich 20 lat zmienił się Seul. To podobno głównie dzięki niemu stolicy Korei Południowej przyznano w 2010 roku tytuł World Design Capital. Na terenie kompleksu znajdują się muzea, galerie sztuki, kawiarnie, małe sklepiki z bardzo wystylizowanymi produktami, sale konferencyjne i hale wystawowe. DDP jest centralnym punktem mody i designu w całej Korei.
Sama większość czasu spędziłam na podziwianiu tego cudownego, zdecydowanie trafiającego w moje gusta architektoniczne budynku, zachwycając się iluminacjami na fasadzie DDP, podziwiając wymyślne lampy prezentowane na targach no i oczywiście rozpływając się nad polem świecących lampek w kształcie róż. Coś pięknego! Całe to miejsce tworzyło nieprawdopodobny klimat, a sama miałam wrażenie, że przeniosłam się do jakiegoś filmu o przyszłości. Dongdaemun Design Plaza to zdecydowany „must” na liście „do zobaczenia” w Seulu. Bez dwóch zdań.
N Seul Tower
Gdy zaczynało robić się już późno nadszedł czas na ostatni punkt naszej wycieczki- YTN Tower, zwaną popularnie N Seoul Tower. Jest to wieża radiowa i telewizyjna z punktem obserwacyjnym na 236. metrze, znajdująca się na górze Namsan w centrum Seulu. Jest zdecydowanie niższa od Sky Tree w Tokio, czy Pearl Tower w Szanghaju, jednak po wizycie uważam, że warto ją odwiedzić. Nie tylko ze względu na widoki, a również na coś, o czym nie mieliśmy pojęcia przed przyjazdem w to miejsce.
By dostać się pod wieżę w Seulu trzeba skorzystać albo ze specjalnych autobusów, albo kolejki linowej Namsan Cabel Car lub po prostu wejść na górę pieszo. Ruch samochodowy jest zamknięty. I teraz tak- podobno bywają tam tłumy i ciężko się na nią w ogóle dostać, ale hm… albo faktycznie „bywają”, a nie są non stop, albo mieliśmy nieprawdopodobne szczęścia, gdyż na wjazd do góry kolejką linową czekaliśmy jakieś 10 minut, a na samą górę wieży wjechaliśmy po 5 minutach stania i czekania na windę. W ramach rozrywki podczas czekania można sobie oczywiście zrobić specjalne zdjęcie, które następnie u góry kosztuje miliony monet, ale taki już urok tego typu komercyjnych miejsc ?
Jednak zamiast pozować pod windami poczekajcie chwilę, wjedźcie na górę i skorzystajcie z interaktywnego ekranu, który znajduje się również na wieży w Pusan, dzięki któremu odwiedzający po przybraniu odpowiedniej pozy mogą się widzieć wzajemnie jak również zrobić zdjęcia i wysłać sobie pamiątkowo na maila ? Taka dodatkowa, fajna atrakcja. Na tak zwanym 7. Piętrze mieszczącym się jeszcze nad punktami obserwacyjnymi możecie zjeść we francuskiej restauracji N. Grill, a na niższych poziomach wypić kawę, czy zjeść we włoskiej restauracji podziwiając przy tym cudowną panoramę miasta. Kolejnymi atrakcjami na niższych poziomach są przygotowane przez LG ogromne struktury wykonane z 248., 55 calowych paneli OLED. Możecie przejść się 9 metrowym tunelem wykonanym z ekranów, podziwiać 24 metrowy, falujący sufit, na którym co chwilę wyświetlają się inne grafiki, czy ubrać okulary 3D i doświadczyć trójwymiarowego świata przedstawionego dzięki nowym technologiom, które opierają się na filmowaniu miejsc pod różnymi kątami. Po raz kolejny w Seulu- wycieczka w przyszłość ? Tak jak pierwszą część dnia spędziliśmy w tradycyjnym koreańskim Pałacu Gyeongbokgung, zza murów którego rozpościerała się panorama nowoczesnych, szklanych wieżowców, tak druga część dnia przebiegła nam pod znakiem podróży w czasie ? A może jednak już w tej przyszłości po prostu jesteśmy?
Największą atrakcją pod N Seoul Tower okazały się jednak setki tysięcy kłódek. Kłódek zawieszanych przez zakochanych na płotach, balustradach, specjalnie przygotowanych konstrukcjach przypominających choinki i w zasadzie wszędzie, gdzie komuś przyszło to do głowy. O tyle o ile kłódki przy poręczach tworzyły po prostu ładny kolorowy obrazek, o tyle te zawieszane pod samą wieżą na metalowych drzewkach, dzięki ultrafioletowym lampom oświetlającym ten obszar, świeciły pięknymi fluorescencyjnymi kolorami. Romantycznie! Tym bardziej dzięki porozstawianym ławkom, które na pierwszy rzut oka wyglądały jakby ktoś bardzo ciężki na nich usiadł i je zarwał, jednak w zamyśle autora maja przypominać serca i przez to, że zjeżdżają się do środka, jeszcze bardziej zbliżać do siebie piszące swoje wiadomości na kłódkach pary ?
Oczywiście jeżeli, tak jak zresztą my, nie zabierzecie ze sobą kłódki pod wieżę, w sklepikach na miejscu można je kupić nawet w zestawach z pisakami. Małe, duże, kolorowe, świecące, nie świecące- do wyboru do koloru! W dodatku po bliższym przyjrzeniu się balustradom można na nich zobaczyć nie tylko kłódki, ale i przyczepione obudowy od telefonów, karteczki, breloczki- wszystko na czym można napisać wiadomość i przywiesić. A jeżeli nawet tego ze sobą nie macie, to wiadomości i życzenia pisane są właśnie na wcześniej wspomnianych ławkach, czy specjalnie na to przygotowanych ścianach. To właśnie dzięki „kłódkom miłości” miejsce to stało się głównym randkowym miejscem w Seulu przeznaczonym dla par, które chcą „zadeklarować swoją wieczną miłość” 😛 Trochę oklepane i dla niektórych tandetne, jednak będąc już na miejscu nawet najbardziej zatwardziali anty-romantycy wymiękają ?
Wieża w Seulu była naszym ostatnim punktem wycieczki. Po powrocie do hotelu poszliśmy jeszcze na typowego kurczaka w panierce z piwem, a następnego dnia koło południa zebraliśmy się już na lotnisko. Muszę przyznać, że Seul zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Przede wszystkim ze względu na nieprawdopodobną łatwość w poruszaniu się po nim, o czym napiszę w osobny poście, ale również dlatego, że w zasadzie każda osoba, z którą mieliśmy kontakt mówiła po angielsku. Bardzo miła odmiana w porównaniu do Japonii ? Mimo tego, że państwa te są tak blisko siebie i mają za sobą bardzo burzliwą, wspólną historię to nawet po tych dwóch dniach widzę jak bardzo się od siebie różnią. Seul otwarty na osoby zza granicy, bardzo „zachodni” i zakochany w amerykańskim stylu życia, nowoczesny, ale też pamiętający swoją historię i dumny z tradycyjnych pałaców i budowli. DUŻO tańszy od Tokio, o czym wspominałam też ostatnio i przynajmniej w moim odczuciu- niezatłoczony. Może to kwestia tego, że po Tokio, czy Kioto każde miejsce będzie się już wydawało puste, jednak w Seulu naprawdę nie doświadczyliśmy tłumów, nawet w metrze, które jest przecież jednym z największych na świecie.
fot. tytułowe:
asia.blog.terrapinn.com
12 komentarzy
Śliczne zdjęcia! Mogę sobie wyobrazić atmosferę miasta nocą i z pewnością uwzględnie Seul w moich podróżniczych planach, kiedy będę planować wyjazd w tamte strony. Dzięki za inspirację!
Cieszę się, że udało mi się namówić 🙂
Hej dzięki za ten artykuł naprawdę warto było go przeczytać, obejrzeć Twoje zdjęcia, pozachwycać się “różanymi” lodami (chociaż w Polsce też są już dostępne, ale jeszcze nie próbowałam więc wiem czy jest co porównywać). No i jak na 24h to nie marnowaliście czasu!
Staraliśmy się zobaczyć jak najwiecej!
Gdzie te różane lody w Polsce?
Ciekawe miasto, ma fajny klimat, na pewno kiedys sie tam zatrzymamay 🙂
Polecam! 🙂
Jako fajnka dizajnu i mody powinnam odwiedzić to DDP, fajne foty 🙂
Zdecydowanie!
Dzięki 🙂
Wszystko razem wygląda jak fantastyczna i romantyczna przygoda – ta katedra, lody, kłódki – coraz bardziej podoba mi się to miasto!
Mimo, ze na początku nie byłam do niego przekonana to teraz mogę powiedzieć, ze jest zdecydowanie warte odwiedzenia!
Skorzystam w marcu 😉
Cudownie tam jest! Korea i Japonia już od dłuższego czasu są na mojej liście marzeń! Może uda się w przyszłym roku 🙂