Okinawa. Jedyna japońska prefektura, która w całości nie leży na jednej z czterech głównych wysp tego kraju. Nie bez powodu nazywana “japońskimi Hawajami”. Bajeczne miejsce, w które miejscowi uciekają na wakacje. I wiecie co? Wcale im się nie dziwię. Jak wyglądała nasza pierwsza wizyta? Co Okinawa ma do zaoferowania? Zacznijmy od relacji z naszego wyjazdu.
Pomysł wyjazdu na Okinawę wyszedł nam bardzo spontanicznie. Jak co miesiąc Krzysiek dostał rozpiskę treningów, tym razem na czerwiec. 3 dni wolnego po meczu z Kobe? Takie okazje nie zdarzają się zbyt często, więc trzeba to jakoś dobrze wykorzystać! Pierwszą myślą było by polecieć gdzieś za granicę. Wietnam? Tajwan? A może w końcu ten niedoszły Szanghaj tylko tym razem z powrotem przez Koreę, żeby znowu nas nie cofnęli przy odprawie. Prawda była jednak taka, że siedząc i wymyślając gdzie chcielibyśmy się wybrać tym razem oboje mieliśmy ochotę na błogie lenistwo i chwilę odpoczynku. Przypuszczam, że też tak czasem macie. Niby rwie Was do zwiedzania świata, ale akurat w tym konkretnym momencie przydałaby się chwila na złapanie oddechu. Tym bardziej gdy zdecydowana większość piłkarskiego światka smaży akurat tyłki na plaży i odpoczywa na leżakach po całym sezonie, a u nas dopiero połowa i to bez żadnej letniej przerwy. Będąc gdzieś po raz pierwszy, a może nawet ostatni, nie było by szans na to żeby się wyspać czy poopalać na plaży, bo przecież chcielibyśmy zobaczyć możliwie jak najwięcej. Padło więc na Okinawę. Nie byliśmy na niej wcześniej, także niby coś nowego, a jednak wiedzieliśmy, że główną atrakcją będą piękne plaże, natura i basen.
Okinwawa- kilka przydatnych informacji
Okinawa jest najmłodszym japońskim terytorium. Dopiero pod koniec XIX wieku przekształciło się ono z niepodległego księstwa Ryukyu właśnie w Okinawę. Nie jest to jednak tylko nazwa prefektury, ale także głównej wyspy całego archipelagu składającego się z dziesiątek mniejszych wysepek. Jest najbardziej wysuniętym na południe terytorium Japonii i występuje tam klimat subtropikalny. Średnia temperatura roczna to ponad 22 stopnie. Latem od 26-32, a zimą od 16-20. Niestety przez ponad pół roku trwa tam pora deszczowa. Poza główną wyspą, na której znajduje się też największe miasto Naha, najbardziej znane są Ishigaki, Miyakojima, Kouri, Saseko i Taketomi. Na Okinawie od II Wojny Światowej znajduje się też amerykańska baza wojskowa i największa na Dalekim Wschodzie amerykańska baza lotnicza Kadena. To właśnie tutaj stoczyła się też wielka bitwa o Okinawę w ramach desantowej operacji Iceberg pomiędzy wojskami amerykańskimi i japońskimi. Wyspa pozostawała pod okupacją amerykańską najdłużej z całego japońskiego terytorium, bo aż do 1972 roku. Od końca II WŚ została strategicznym miejscem dla sił zbrojnych USA. Na wyspie wciąż stacjonuje około 50 000 amerykańskich żołnierzy. Amerykańskie bazy na Okinawie odgrywały kluczowe role w wojnie koreańskiej, wojnie w Wietnamie, wojnie w Afganistanie i wojnie w Iraku. Obecność amerykańskiej armii na Okinawie wywoływała i wciąż wywołuje polityczne kontrowersje zarówno na wyspie, jak i w innych częściach Japonii.
Okinawa- jak się dostać
My na lotnisko Naha przylecieliśmy w poniedziałek z samego rana lotem z Nagoi. Na Okinawę można się dostać w zasadzie z każdego japońskiego lotniska zarówno tanimi liniami lotniczymi jak i JAL-em, czy liniami ANA. Różnica w cenie jest jednak spora, a lot trwa niecałe dwie godziny więc nie ma specjalnie sensu wydawać kupy pieniędzy na bilety, skoro tutejsze tanie linie lotnicze stoją na całkiem wysokim poziomie. My w jedną stronę lecieliśmy Skymark-iem, a wracaliśmy Jetstar-em. Oczywiście złośliwość wszechświata nie zna granic i na lot z Nagoi trafił nam się specjalny samolot 😉 Niedawno Vissel Kobe, czyli drużyna, z którą dwa dni przed naszym wylotem Krzysiek grał mecz (i zremisował dosłownie w ostatnich minutach), w ramach współpracy z linią Skymark obrandowała JEDEN z samolotów. Zgadnijcie… komu przytrafiła się przyjemność przelecenia się właśnie TYM samolotem na krótki odpoczynek od piłki? 😀 Trzeba jednak przyznać, że samolot był bardzo wygodny, a stewardessy obsługujące pasażerów w koszulkach meczowych i oferujące gadżety klubowe były fajną atrakcją. Do zapamiętania na “kiedyś” jak może uda mi się wrócić do pracy przy piłce 😉
Na lotnisku odebraliśmy tylko wynajęty wcześniej samochód i ruszyliśmy w kierunku hotelu. Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie jakie zrobiło na mnie miasto Naha było… dość średnie. Chociaż nie, średnie to mało powiedziane. Raczej bardzo kiepskie. Zdecydowana większość budynków wydawała się obskurna, a w dodatku padało. Serio- nic specjalnego. Do naszego hotelu położonego na przylądku Busena mieliśmy niecałe 60 km. Przez środek wyspy biegnie autostrada, dzięki której na miejscu mogliśmy być w niecałe 40 minut, jednak zdecydowaliśmy się pojechać boczną drogą, trochę wzdłuż wybrzeża, trochę przez miasta by zobaczyć jak wygląda wyspa. Na szczęście im dalej na północ tym było ładniej. Po drodze zatrzymaliśmy się na lunch w restauracji teppanyaki, która nazywała się Steak House Four Seasons.
Znana jest jak sama nazwa wskazuje ze steków, ale też z homarów, które są miejscowym specjałem i można ich skosztować w bardzo przystępnej cenie. Teppanyaki polega na tym, że na rozgrzanej żeliwnej płycie kucharz przygotowuje przed wami wybrane wcześniej z menu danie. My zdecydowaliśmy się na różne kawałki wołowiny w zestawie z kiełkami i ryżem. Menu jest oczywiście bardziej rozbudowane, ale było dopiero przed 12, więc nie chcieliśmy się specjalnie objadać. Miejsce godne polecenia, tym bardziej, że znajduje się zaraz obok Mihama American Village będącej jedną z atrakcji wyspy. Jest to nic innego niż kompleks przypominający wielkie amerykańskie centrum handlowe. Dla stacjonujących na wyspie żołnierzy i ich rodzin jest miejscem, w którym mają poczuć się jak w domu, móc zrobić zakupy w sklepach z amerykańską odzieżą, kupić amerykańskie produkty spożywcze czy odwiedzić amerykańskie restauracje i kawiarnie, a dla miejscowych i turystów jest dodatkową atrakcją wyspy. Charakterystyczny dla tego miejsca jest ogromny diabelski młyn.
Zatrzymaliśmy się w hotelu The Terrace Club at Busena
Po lunchu wsiedliśmy z powrotem do auta i ruszyliśmy dalej w kierunku hotelu. Wstępnie chciałam zahaczyć jeszcze po drodze o przylądek Manzamo, jednak padało, więc miejsce to kompletnie straciłoby swój urok. Na szczęście z hotelu mieliśmy tam zaledwie 12 km, więc po prostu z nadzieją, że następnego dnia wyjdzie słońce pojechaliśmy prosto do hotelu. Na nasz pobyt wybrałam The Terrace Club at Busena. Muszę napisać, że był to zdecydowanie jeden z najlepszych i najpiękniejszych hoteli w jakich w życiu byłam. Obsługa była tak miła i pomocna, że zanim zdążyło się o czymś pomyśleć to miałam wrażenie, że oni już zaczynali to robić. I o ile o Japończykach można powiedzieć, że są szalenie mili, a przynajmniej starają się za wszelką cenę sprawiać takie wrażenie na obcokrajowcach, tak te uśmiechy przyklejone do twarzy obsługi były jeszcze na jednym poziomie wyżej niż wszędzie indziej. Nawet delikatnie zaczynało nas to bawić, gdy Pan pokazujący nam nasz pokój z ogromnym uśmiechem na twarzy zarzekał się, że akurat ten który wybraliśmy jest jednym z jego ulubionych w całym budynku. Hotel ten jest częścią większego kompleksu, ale tylko ten jeden mniejszy budynek znalazł się ostatnio na liście Small Luxury Hotels. Więcej na jego temat postaram się Wam napisać w osobnym wpisie, bo zdecydowanie jest wart większej uwagi.
Najpiękniejsze plaże Japonii
Popołudniu wyszło słońce więc resztę dnia i wieczór spędziliśmy już na plaży i nad basenem. To właśnie plaże i cudowna czysta woda w morzu są tym, z czego przede wszystkim słynie Okinawa. Najpiękniejsze można podobno znaleźć na Ishigaki i Miyakojimie. Jednak na głównej wyspie również jest ich sporo, zwłaszcza na północnym wybrzeżu. Jadąc do hotelu mijaliśmy piękną Malibu Beach i Manza Beach. Ta ogólnodostępna przy naszym hotelu, czyli Busena Beach również zachwycała jasnym piaskiem i przede wszystkim czyściutką wodą. Sezon plażowy na wyspie zaczyna się zwykle pod koniec marca i trwa aż do początku października. Najlepiej odwiedzić wyspę właśnie na początku lub na końcu sezonu, gdyż od czerwca do sierpnia trwa ten najbardziej oblegany przez japońskich turystów sezon. Poza Manza Beach, o której już wspomniałam, najładniejszymi plażami na głównej wyspie Okinawa są Emerald Beach, Sesoko i Kouri (znajdujące się de facto na malutkich wysepkach przy wyspie Okinawa, ale można na nie przejechać samochodem), Araha Beach i Mibaru Beach.
Cape Manzamo- Okinawa wycieczka
Drugiego dnia naszego pobytu wstaliśmy rano, zjedliśmy pyszne śniadanie i w związku z tym, że świeciło słońce ruszyliśmy zobaczyć przylądek Manzamo, o którym wspominałam wcześniej. Jest to jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc na wyspie. Klif swoim kształtem przypomina głowę słonia, a otaczające go morze Wschodniochińskie w promieniach słonecznych mieni się różnymi odcieniami błękitu. Nieprawdopodobna była różnica w tym jak wyglądała w momencie, gdy świeciło słońce i jak bardzo się zmieniała, gdy zachodziło ono za chmurami.
Po drugiej stronie klifu od punktu widokowego na skałę rozpościera się widok na zatoczkę przy plaży Manza i hotelu Ana Intercontinental. Poza kolorem wody uroku temu miejscu dodają też dwie wystające z wody “zaślubione” ze sobą świętą liną skały. Są one bardzo podobne do Meoto Iwa w prefekturze Mie. Łącząca skały lina zapleciona jest ze słomy ryżowej. Wymieniana jest około 3 razy w roku ze względu na niszczące ją wiatr i fale. Wracając w kierunku hotelu mijaliśmy jeszcze co najmniej kilka jak nie kilkanaście pięknych dzikich plaż, ale zatrzymaliśmy się w zupełnie innym miejscu.
Fioletowe ziemniaki- specjalność Okinawy
Produktem, z którego słynie Okinawa są beni imo, czyli fioletowe słodkie ziemniaki. Będąc na wyspie nie da się nie zauważyć ich obecności. Używane do robienia ciast, słodyczy, a nawet lodów! Tak, tak, dobrze czytacie. Lody o smaku słodkich ziemniaków. Są w Japonii dość popularne. Nawet Kit Kat wykorzystał beni imo do stworzenia limitowanej wersji swoich batonów, które można kupić tylko na Okinawie. Poza ich charakterystycznym kolorem znane są tu również z tego, że uchodzą za jeden z super food’ów. Są bardzo bogate w błonnik, a jeden ziemniak zawiera czterokrotność dziennej dawki witaminy A potrzebnej dla osoby dorosłej i połowę dziennego zapotrzebowania na witaminę C. Do tego są naprawdę bardzo słodkie, a przez to po prostu smaczne : My pierwszy kontakt na wyspie z nimi mieliśmy w restauracji hotelowej, gdzie wykorzystane zostały do przygotowania fioletowego ciasta na chińskie pierożki. Bardzo blisko klifów na Manzamo, dokładnie po drodze do naszego hotelu znajdował się dość charakterystyczny sklep z pamiątkami będący jednocześnie mini fabryką mini tart z nadzieniem właśnie z tego fioletowego ziemniaka. Pudełko takich słodkości jest jedną z najpopularniejszych pamiątek jaką można przywieźć z wyspy.
Kolejną rzeczą, z której słynie Okinawa są lwy shisa. Występujące parami kamienne rzeźby pochodzą z kultury chińskiej i są mieszanką psa z lwem. Lwy te są strażnikami mającymi chronić domostwa i zakłady pracy przed złymi duchami. Występujący zwykle po lewej stronie jest płci męskiej, ma otwartą buzię i ma odstraszać złe duchy i demony. Ten po prawej stornie, z zamkniętą paszczą jest płci damskiej i odpowiada za zatrzymywanie w domu dobrych duchów. Trochę jak i ludzi 😉 Mężczyźni chronią, a kobiety odpowiadają za utrzymywanie w domu dobrej atmosfery 😀
Z czego słynie Okinawa?
Na Okinawie znaleźć można również mnóstwo pięknych, tropikalnych roślin. Jedną z atrakcji jest subtropikalny las będący częścią Parku Narodowego Yanbaru, a bardzo popularnym kwiatem, kojarzonym przez wszystkich właśnie z Okinawą i Hawajami jest różowy hibiskus. Będąc na głównej wyspie warto po prostu wypożyczyć samochód i trochę sobie po niej pojeździć. Odległości nie są duże, więc przyjeżdżając na 3-4 dni spokojnie będziecie w stanie objechać całą wyspę, a w międzyczasie odpocząć jeszcze chwile na którejś z rajskich plaż. Wielu Japończyków wybierając się na Okinawę nie zostaje jednak przez cały pobyt na jednej wyspie, a przemieszczają się oni z jednej na drugą za pomocą promów.
Ostatnim miejscem na głównej wyspie, o którym chciałabym Wam jeszcze dzisiaj wspomnieć jest XIV wieczny pałac Shurijo. Wielokrotnie niszczony i palony podczas pożarów, po raz ostatni odbudowywany był po bitwie o Okinawę w 1945 roku. Budynki, które teraz można oglądać są piękną rekonstrukcją z 1992r. Na samym szczycie wzgórza znajduje się budynek główny, z pomarańczowymi ścianami będący jednym z symboli wyspy. Jest styl, a przede wszystkim wspomniany kolor znacznie różni się od innych zamków, znajdujących się w Japonii.
[AKTUALIZACJA]
Zamek Shuri spłonął w nocy z 30 na 31 października 2019 roku. Więcej na temat pożaru znajdziecie w tym wpisie.
My po porannej przejażdżce po wyspie wróciliśmy się z powrotem do hotelu i wyłożyliśmy się nad basenem. W związku z tym, że jak wspomniałam wcześniej pogoda nie była wybitna, na niebie przez zdecydowaną większość czasu znajdowały się burzowe chmury, postanowiliśmy szybko wykorzystać to, że pojawiło się trochę słońca. Świeciło jakieś 30 minut… i dobrze! Było tak ostre, że pomimo smarowania się 20 wieczorem oboje wyglądaliśmy jak małe raczki. Późne popołudnie spędziliśmy w hotelowym lounge pijąc drinki i wypisując kartki, bo z tych utrzymujących się na niebie chmur w końcu lunął deszcz i zrobiła się też dość porządna burza.
Po niej jednak jak zwykle wyszło słońce, a zachód który mogliśmy oglądać z balkonu w pokoju po prostu zwalał z nóg. Jak ze zdjęć reklamujących hotel. Wieczorem wybraliśmy się jeszcze do hotelowej restauracji teppanyaki, w której mogliśmy skosztować w zasadzie wszystkich potraw, z których słynie Okinawa. Następnego dnia słońce świeciło od samego rana i powiem szczerze ucieszyliśmy się, że nie było tak przez całe wcześniejsze dwa dni, bo było nieprawdopodobnie ostre i zrobił się niemiłosierny upał.
Po śniadaniu w pokoju na balkonie (opcja, którą już w ramach ceny za pokój można było sobie zamówić u hotelowego lokaja) musieliśmy z bólem serca się wymeldować i ruszyliśmy w stronę lotniska. Tak skończyła się moja pierwsza wizyta na Okinawie. Jestem jednak przekonana, że jeśli jeszcze tu chwilę pobędziemy to nie była ona ostatnią!
8 komentarzy
Zazdrość mnie zżera, kiedy patrzę na takie zdjęcia!
Totalnie się rozmarzyłam! Te rejony od dawna są na mojej liście miejsc do zobaczenia
Piękne widoki.
W ogóle się nie dziwię, że wymeldowania dokonałaś z bólem serca – pięknie tam!
Aż pod nosem przeklęłam, jakie widoki WOW! Chybaby mnie całe ciało bolało, a nie tylko serce, gdybym musiała stamtąd wyjeżdżać. W takich momentach cieszę się, że moje podróże ograniczają się jedynie do explorowania Europy 😉 .
Okinawa bardzo nam przypadła do gustu 😉 Mieliśmy zostać kilka dni a zostaliśmy dwa tygodnie. Na wyspie jest moc atrakcji, piękne plaże, ciekawe zakątki. Samo Naha jest mało interesujące – szczególnie dziwnie wygląda autostrada biegnąca przez miasto i plażę… 😐 Pogodę też mieliśmy w kratkę 😉 Raz super słońce i “lampa” a za chwilę chmury i deszcz 😀 Aczkolwiek po zimnej Osace Okinawa jawiła nam się jak raj 😀
Po zdjęciach bardziej podobają mi się niż te amerykańskie 🙂 piękne miejsce!
Jak dla mnie Okinawa wygląda kapitalnie – wybrałbym się!