Kilka dni temu zakończył się sezon piłkarski dla japońskiej „ekstraklasy”. Ostatni swój mecz Jubilo rozgrywało na wyjeździe w Sendai z miejscową Vegaltą. Miasto to leży 370 km na północny- wschód od Tokio i 615 km od Iwaty. Oczywiście najlepszą opcją podróży był Shinkansen. Z Hamamatsu do Tokio wycieczka super expressem Hikari zajmuje 90 minut. Jedziemy tak zwaną centralną linią Tokaido i w Tokio przesiadamy się na linię wschodnią Tohoku. Ten odcinek trasy pociąg pokonuje w kolejne 92 minuty i jesteśmy na miejscu. Jedynym minusem podróży Shinkansenem są ceny biletów. Za taką podróż w jedną stronę, z zarezerwowanym wcześniej miejscem siedzącym trzeba zapłacić ponad 18 000 jenów, czyli około 680 zł. Czasem mam wrażenie, że loty samolotami byłyby tańsze, ale trzeba przyznać, że Shinkansen jest dużo wygodniejszy, a na stację można wejść dosłownie minutę przed odjazdem, gdyż mamy pewność że pociąg przyjedzie i odjedzie dokładnie o czasie.
Sendai jest stolicą prefektury Miyagi. Zamieszkuje je ponad milion mieszkańców dzięki czemu jest największym miastem północno- wschodniej części wyspy Honsiu. W związku z tym, że leży dużo bardziej na północ w stosunku do Iwaty, to klimat i temperatury w ciągu roku podobne są do tych w Polsce. Gdy w Iwacie na początku listopada wciąż w ciągu dnia mamy 18-20 stopni, to w Sendai było ich już tylko 13, a wieczorem mniej niż 5.
Jubilo swój mecz rozgrywało w czwartek, ale drużyna wyjechała już dwa dni wcześniej, by dzień przed meczem zaliczyć jednostkę treningową już na miejscu i by zawodnicy nie byli zbyt zmęczeni po podróży i w pełni sił przed ostatnim spotkaniem w sezonie. W związku z tym ja też już w środę rano się spakowałam i ruszyłam w kierunku Sendai. Mecz był w czwartek o 13:30, więc gdybym chciała zdążyć tego samego dnia to musiałabym wyruszyć wczesnym rankiem, a po co? 😉 Jak można wyjechać dzień wcześniej i jeszcze coś pozwiedzać 🙂 Gdy dojechałam do Sendai była 15. Niestety wszędzie w Japonii zdecydowana większość miejsc turystycznych zamykana jest w okolicach 16-17. Gdy zostawiłam rzeczy w hotelu i znalazłam się z powrotem na stacji było akurat przed 16. Podeszłam więc do informacji turystycznej, by dowiedzieć się, co mogę jeszcze o tej porze zobaczyć. Po mieście jeździ specjalny stylizowany autobus, który obwozi zainteresowanych po wszystkich najciekawszych miejscach turystycznych. Można z niego korzystać cały dzień przejeżdżając po prostu z miejsca na miejsce, lub wsiąść i udać się na godzinną objazdówkę nie wysiadając na żadnym przystanku. Jednorazowy przejazd kosztuje osoby dorosłe 260 jenów, a bilet jednodniowy 620 jenów. Niestety ostatni autobus odjeżdżał właśnie równo o 16, a perspektywa siedzenie i oglądania wszystkiego zza szyby średnio mnie interesowała. Wybrałam więc drugą z poleconych przez Panią w informacji opcji, a mianowicie wycieczkę do Matsushimy.
Razem z Miyajimą, o której pisałam TUTAJ i Amanohashidate jest to jedno z trzech najbardziej malowniczych miejsc w Japonii. W zatoce mieści się ponad 200 małych wysp, porośniętych sosnami, pomiędzy którymi można wybrać się na rejs statkiem. Kolejnymi atrakcjami tego miejsca są liczne świątyni, jaskinie i targ rybny. Moim celem wycieczki była jednak świątynia Entsuin, która od końca października to końca listopada jest pięknie oświetlona. Na głównej stacji w Sendai musiałam wsiąść w kolej miejską, która po 40 minutach dowiozła mnie na miejsce. Gdy dojechałam było już w zasadzie całkiem ciemno, więc mogła od razu udać się do świątyni. Za wejścia należało uiścić opłatę 500 jenów i można było zacząć podziwiać pięknie oświetlone ogrody.
Cudowne kolorowe liście na drzewach tworzyły niesamowite widoki. Zmieniające się kolory świateł, w każdą noc pokazują piękno tego miejsca. Poza mną pomimo tego, że było super zimno po parku spacerowały sobie dziesiątki jak nie setki osób podziwiając iluminację i robiąc zdjęcia niemal każdemu drzewu 😛
Jedną z głównych atrakcji było mauzoleum Date Mitsumune, syna lokalnego lorda, który zmarł w wieku 19 lat w XVII wieku. W środku znajduje się figura lorda juniora siedzącego na białym koniu, a otaczają go poddani, którzy w ramach rytuału po jego śmierci popełnili zbiorowe samobójstwo.
Kolejną, chyba największą, był staw w kształcie serca leżący obok głównego budynku świątyni poświęconej buddyjskiej bogini miłosierdzia Kannon. W tafli stawu, jak w lustrze, cudownie odbijały się podświetlone, kolorowe liście jesiennych drzew. Ogrody podzielone są na dwie części. Pierwszy z nich zrobiony został w stylu japońskim, pokryty mchem i klonami, natomiast drugi to różany ogród w stylu zachodnim.
Po powrocie z Matsushimy, do której na pewno jeszcze kiedyś wrócę w ciągu dnia, by zobaczyć inne atrakcje tego miejsca i przepłynąć się statkiem wokół malowniczo ułożonych wysp, udałam się na kolację. Celem była wołowina. Sendai słynie przede wszystkim z gyutan, czyli grillowanych ozorów wołowych.
Są one pocięte w cienkie kawałeczki i pieczone na ruszcie. Podawane są najczęściej z piklowanymi warzywami lub w formie potrawki curry. Jest to danie stosunkowo młode, powstałe około 1948 roku. Sama nie skusiłam się jednak na krowi język, ale żeby nie było, postanowiłam zjeść chociaż inną potrawę z wołowiny 😛 było pysznie 🙂
W czwartek z samego rana udałam się już w kierunku stadionu. Ze stacji głównej w Sendai podróż metrem zajmuje 15 minut. Po drodze zatrzymałam się jeszcze na chwilkę by zrobić sobie spacer po ulicy Jozenji- dori, która wieczorami jest pięknie oświetlona tysiącami lampek, jednak w ciągu dnia nie robi większego wrażenia. Ładne jesienne drzewa i nic więcej. W okolicy odbywał się jakiś festiwal gdyż tego dnia było w Japonii święto pracy i wszyscy mieli wolne. Coś w stylu naszego 1-go Maja. Po dojechaniu na stadion musiałam już tylko odebrać bilety, znaleźć miejsce i czekać aż rozpocznie się spotkanie. Yurtec Stadium Sendai, na którym rozgrywa swoje mecze Vegalta ma pojemność 19 694 miejsc i tego dnia bilety były wyprzedane. W 2002 roku był on bazą Włochów podczas Mistrzostw Świata, a w 2011 roku obiekt ten znacznie ucierpiał podczas trzęsienia ziemi i tsunami. Został jednak szybko naprawiony i oddany z powrotem do użytku.
Jubilo wygrało swój ostatni mecz 1:0. W 4 minucie piękną bramkę z rzutu wolnego strzelił nasz pomocnik Kota Ueda.
Klub z Iwaty całe sezon zakończył na 13 miejscu. Sezon w Japonii podzielony jest na dwie, a w zasadzie to trzy części. Po pierwszej części sezonu, którą Jubilo zakończyło na bardzo dobrej 7 pozycji, zerowane są punkty i zabawa zaczyna się od początku. Druga część sezonu, która nie była też dobra dla Krzyśka, gdyż przez ponad połowę leczył kontuzję była dla Jubilo dużo gorsza. Klub z Iwaty zdobył zaledwie 13 punktów i uplasował się na 14 pozycji. I niestety tą tabelę pokazywała większość europejskich portali. Matko ile razy musiałam tłumaczyć czy to znajomym czy rodzinie, że nie, Jubilo nie zdobyło na przykład tylko 8 punktów w całym sezonie i nie, raczej nie spadną, bo liczą się też punkty z pierwszej rundy, w której poradzili sobie całkiem nieźle jak na beniaminka 😉 Trzecia część sezonu w J1 jest już tylko dla tych najlepszych. O mistrzostwo Meiji Yasuda 2016 J.League walczą zwycięzca pierwszej części sezonu, zwycięzca drugiej części sezonu oraz druga i trzecia drużyna z tabeli po zsumowaniu obu części. W tym roku jednak w tym mini turnieju wezmą udział tylko 3 drużyny, czyli Urawa Reds, która została mistrzem drugiej części sezonu i miała najwięcej punktów po zsumowaniu obu części oraz Kashima Antlers, zwycięzca pierwszej części i i Kawasaki Frontale. Dlaczego tak? Jak mam być całkiem szczera to wciąż próbujemy to ogarnąć 😛 Strasznie skomplikowany jest ten ich system… Na szczęście od przyszłego sezonu po dwóch latach takich udziwnień J league wraca do normalnej, naszej europejskiej formy i rozgrywany będzie sezon bez podziału punktów, dodatkowego turnieju o mistrzostwo itp. 😉 W przyszły sezonie w J1 nie zobaczymy jednak Nagoyi Grampus, Shonan Bellmare i wchodzącej z nami w zeszłym roku do najwyższej klasy rozgrywkowej Avispy Fukuoka, które spadły do J2.
Sezon się skończył, więc czas wracać do domu. Dobrze, że po wygranej w ostatnim meczu, bo od razu humory są inne 🙂 Krzysiek ma wolne mniej więcej do połowy stycznia, więc w tym roku będą to ponad 2 miesiące urlopu 😛 W ciągu najbliższych dwóch dni wracamy do Polski. Trochę się w tym roku też najeździłam i nazwiedzałam- ciekawe co mnie czeka w kolejnym? 😉
Jeżeli podobał Wam się wpis zachęcam do klikania serduszka w lewym górnym rogu oraz komentowania 🙂
2 komentarze
Przepiękny park – super zdjęcia!
Fajny wpis – znów można się było czegoś dowiedzieć i nauczyć
A teraz już czekamy na Wasz powrót do domu
Dera Natalia
I was allowed very fun read.
It sounds like was a little early in the autumn leaves of the”Entsuin”.
Enjoying two months vacation, also to come back to Japan, and travel to various locations.
With all Good Wishes for Christmas and the New Year.
Thanks. See you Next Year.