Nie wiem jak Wy, ale ja jakoś tak mam, że ciężko mi usiedzieć w domu. Szczególnie gdy w perspektywie są prawie 4 dni siedzenia samemu na drugim końcu świata, bo klub zorganizował zawodnikom mini zgrupowanie przed trzema ostatnimi meczami w tym sezonie. Oczywiście, zdarzają się dni gdy w Polsce w listopadzie czy październiku, przy 5 stopniach i deszczu za oknem nie myślę o niczym innym poza ciepłym kocykiem, herbatką z miodem i cytrynką oraz nowymi odcinkami seriali na laptopie, ale w Iwacie wciąż mamy ponad 25 stopni w ciągu dnia, wieczorami około 18-19 i w zasadzie codziennie piękne słoneczko. Tak więc perspektywa spędzenia tego czasu w domu na kanapie nie wchodziła w grę. Nie chciało mi się jednak jechać jakoś bardzo daleko, zresztą w Tokio byłam, w Kioto byłam, w Osace też, oczywiście w każdym z tych miast mam jeszcze mnóstwo do zobaczenia, ale tym razem naszło mnie na wycieczki samochodowe i pooglądanie czegoś w okolicy. Tak więc nie zostało mi nic innego jak złapać telefon w dłoń, włączyć Trip Advisora i zobaczyć gdzie by tu można było pojechać. Nie wiem czy tak kiedyś mieliście, ale pamiętam jak kilka lat temu byłam z rodzicami na Wyspach Zielonego Przylądka. Pojechaliśmy jednego dnia zobaczyć, co ciekawego znajduje się na wyspie Sal poza hotelem. Jednym z miejsc, które odwiedziliśmy była dziura w klifie, przez którą ładnie padało słońce tworząc wrażenie niebieskiego oka w skale. Bardzo przyjemny widok. Jednak dopiero to, co pokazali nam miejscowi ludzie, którzy sprzedawali obok jakieś drewniane figurki zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Trzeba było przejść po klifie aż do końca i zejść trochę po stromych skałach w dół by zobaczyć przepiękną kolorową jaskinię, z nieziemsko czystą wodą i odbijającym się w niej słońcem. Chodzi mi o to, że nie zawsze te najbardziej oblegane przez turystów i opisywane w przewodnikach miejsca zapierają dech w piersiach. Czasem te mniejsze, o których albo wiedzą tylko miejscowi, albo są tak naprawdę mniejszymi atrakcjami zapadają w pamięć na długie,mi długie lata. I właśnie tym razem znowu mi się tak poszczęściło.
Pierwszego dnia wybrałam się do Toyokawy i Gamagori. Pierwsze z nich, pomimo tego, że znajdują się już w prefekturze Aichi, mieści się około 50 km od Iwaty. Droga autostradą, więc w zasadzie w pół godzinki byłam na miejscu. Moim celem była należąca do buddyjskiej sekty Soto świątynia Toyokawa Inari, dawniej nazywana Toyokawakaku Myogon-ji. Założona w 1441 roku jest wraz z Fushimi Inari (o której pisałam TUTAJ) i Sanktuarium Yutoku Inari, jednym z trzech najbardziej znanych sanktuariów poświęconych bogu płodności ryżu, sukcesu, powodzenia w biznesie i lisów- Inari. Wielu ludzi odwiedza to miejsce przede wszystkim 31 grudnia prosząc o pomyślność, dobrą passę i „tłusty” rok.
Na wejściu do sanktuarium znajduje się piękna brama, dzwonnica, skarbiec, na placu przed budynkiem głównym porozstawiane były kramy, można było podziwiać japoński ogród, choć ja w głównej mierze starałam się unikać gołębi, których z niewiadomych mi powodów było tam pełno. Gdyby te wszystkie pilnujące Inari lisy nie były kamienne to może by problemu gołębi też nie było 😛
Budynek główny wraz z wiszącym ogromnym, czerwonym, papierowym lampionem i stojącą przed nim kadzielnicą bardzo przypominał mi świątynię Senso- ji w dzielnicy Asakusa w Tokio (możecie poczytać o niej TUTAJ). Schodząc po schodkach po prawej stornie, które szczerze mówiąc można łatwo przeoczyć znalazłam się na alejce, wzdłuż której powbijane były biało- czerwone flagi z napisanymi na nich modlitwami i prośbami. Wszystko to znajdowało się w takim jakby małym lesie z baaardzo wysokimi drzewami.
Po drodze poustawiane były mniejsze budynki należące do sanktuarium, kapliczki, a na końcu drogi otoczonej od pewnego momentu kamiennymi posągami zenko (dobre lisy), znajdowało się Reiko- Zuka, czyli pagórek z setkami mniejszych i większych posłanników boga Inari, czyli właśnie kamiennych, białych lisów zenko. Na szyjach zawiązane mają czerwone „śliniaczki” będące symbolem ich boskości i dobroczynności. Bardzo ciekawe miejsce, warte odwiedzenia.
Kolejnym punktem wtorkowej wycieczki była wyspa Takeshima. Jest ona uważana za pomnik przyrody i symbol miasta Gamagori. Znajduje się na niej pięć kaplic shinto, w których umieszczono bóstwa szczęścia, rodzenia dzieci, małżeństwa, dobrobytu w biznesie i zarządzaniu, długowieczności, naukowców/studentów i dobrego samopoczucia. Można by pomyśleć, że zamknęli na tej wysepce bóstwa, które mogą zapewnić człowiekowi wszystko, czego mógłby oczekiwać od życia 😉
Kapliczki te tworzą z wyspy miejsce duchowe, a odwiedzenie wszystkich pięciu ma przynieść nieskończone szczęście. Wyspa połączona jest z lądem mostem o długości 387 metrów, który nazywany jest mostem małżeństwa i swatania. Na wyspie znajduje się mały las z drzew liściastych i bambusów. Jest to tak niewiarygodnie urokliwe miejsce, że nie chciało mi się z niego wracać. Kamienne latarnie, plaża pokryta tysiącami muszelek, niezwykle przejrzysta woda wokół- no cudnie!
Dookoła wyspy prowadzi ścieżka, której pokonanie zajmuje około 20 minut. Mi zajęło to znacznie dłużej gdyż zrobiłam tam chyba ze 150 zdjęć 😛 Gdy wracałam mostem w stronę lądu nad głowami latało mi kilkanaście orłów albo innych tego typu ptaków- nie wiem co tu występuje w Japonii, a z morza co chwilę wyskakiwała do góry jakaś ryba. Pod pretekstem robienia im zdjęć przesiedziałam na murku ponad 2 godziny zachwycając się otaczającym mnie widokiem. Tym sposobem dosiedziałam tam aż do zachodu słońca, który zwalił mnie z nóg. Przepiękne miejsce, które polecam każdemu!
Kolejnego dnia, czyli w środę nie miałam wstępnie nic w planach, Myślałam o tym żeby pojechać do Nagoi, ale jakoś się nie zebrałam. Jednak znowu coś mnie natchnęło żeby wziąć do ręki telefon i sprawdzić w Trip Advisorze, co jeszcze ciekawego znajdę niedaleko Iwaty. Po poprzednim dniu nie spodziewałam się niczego, co dorównało by Takeshimie. Nie mogłam się bardziej mylić! Po długim i leniwym zbieraniu się z łóżka wsiadłam do auta i ruszyłam do Sumatakyo Gorge- miasteczka położonego głęboko w części Japońskich Alp na terenie Shizuoki. Wstępnie aplikacja pokazała mi, że miejsce to znajduje się 57 km od Iwaty, ale dość porządnie mnie oszukała. Gdy wpisałam lokalizację w GPS’a wyświetliło się ponad 100 km, w dodatku tylko około 30 autostradą. 60 kilometrów trasy przejechałam po wąskich, krętych drogach górskich. Muszę przyznać, że były one w idealnym stanie, na każdym zakręcie postawione było lustro, w którym można było patrzeć czy ktoś nie nadjeżdża z naprzeciwka, ale jak trafiła się jakaś ciężarówka, to nie było szans na to aby ją wyprzedzić i zwalniało się do 20-30 km/h. Z drugiej strony ciężko mi wyobrazić sobie dojazd w to miejsce innym środkiem transportu niż samochodem. Podróż pociągiem i autobusami musiałaby zająć chyba pół dnia. Celem mojego wyjazdu był most wiszący Yume no Tsurinashi. Samochód trzeba było zostawić na parkingu jakieś 1,5 km od mostu. Z tego też punktu wyruszyć można było 3 różnymi trasami. Ta, którą ja wybrałam była oznaczona na niebiesko i nazywała się Sumatakyo promenade course.
Początkowo szło się drogą, podziwiając soczyście zielone krajobrazy, które w niektórych miejscach przybierały już piękne, jesienne, żółto- czerwone barwy. Otaczały mnie ogromne góry, a w dole można było zobaczyć gorące źródła i rzekę oraz będący na „zielonej trasie” most Sarunami. Po przejściu przez dość osobliwy i wilgotny tunel Tenshi dochodziło się do punktu, w którym w oddali widać było piękną szmaragdową wodę cudownie kontrastującą z otaczającymi ją kolorowymi drzewami. Jaki to był piękny widok!
Szybko zeszłam po schodkach w kierunku wiszącego mostu i zobaczyłam jedno z najpiękniejszych miejsc jakie w życiu widziałam. Bajecznie odbijająca światło niebieska woda, w oddali tama, rzeka, której odgałęzienie gubi się gdzieś pośród pagórków. Istny raj na ziemi! W dodatku nie wiem dlaczego, ale moim pierwszym skojarzeniem była scena z Pokahontaz, w której to główna bohaterka pływała właśnie rzeką wśród gór w swoim canoe. Uwielbiam takie miejsca! Głęboko schowane, bez budynków wokół, sklepów, z dala od całego otaczającego nas świata. Początkowo miałam pewne obawy przed wejściem na ten 90metrowy wiszący most, tym bardziej, że mój lęk wysokości już od kilku minut wcześniej mówił mi w głowie żebym nie robiła głupot, ale ekscytacja wzięła górę. Już po wejściu na kładkę czuć było jak mostek się kołysze, ale dookoła było tak cudownie, że nie myślałam o niczym innym jak o tym by dostać się na sam środek. Podobno gdy wypowie się tam życzenie to ma się ono spełnić 😉 Finalnie przespacerowałam się 3 razy tam i z powrotem hihi 😀
Spędziłam tam chyba z godzinę podziwiając otaczającą mnie naturę i ten zachwycający widok po czym ruszyłam dalej trasą po schodach do góry, które znajdowały się po drugiej stronie mostu. Po przejściu 50 z nich myślałam, że wyzionę ducha. Przysięgam. A było ich ponad 300… Jednak warte to było każdego pokonanego stopnia. Wracając górą przechodziło się przez most Hiryukyo zbudowany ponad 80 metrów nad doliną, z którego widok rozpościerał się na całą dolinę, otaczające mnie góry, rzekę w dole, na którą spojrzałam przez milisekundę, bo aż mi się w głowie zakręciło oraz na wiszący most, który kilkanaście minut wcześniej przekraczałam.
Wracając do samochodu wciąż ciężko mi było uwierzyć, że po wcześniejszym dniu udało mi się znaleźć coś, co go przebiło. Przecudowne miejsce, w które mam nadzieję uda mi się jeszcze kiedyś wrócić! 🙂
Serdecznie zapraszam do zwiedzenia tych miejsc razem ze mną na filmiku! 🙂
Jeżeli podobał Wam się wpis zachęcam do klikania serduszka w lewym górnym rogu oraz komentowania 🙂
6 komentarzy
Does your website have a contact page? I’m having
trouble locating it but, I’d like to send you
an email. I’ve got some creative ideas for
your blog you might be interested in hearing. Either way, great website and I look forward to seeing
it expand over time.
Ależ to jest fajna sprawa, żyć w innym kraju, odpalić sobie TripAdv. i odkrywać okolice po swojemu 🙂 Super 🙂
Nie mogę się nie zgodzić 😀
Acha, ach…tez chce do twojego raju 🙂
zapraszam! 😉
Ani trochę się nie dziwię, że znalazłaś masę pretekstów aby porobić tyle pięknych zdjęć. Śliczne miejsca… a ja czekam na wiecej!