O pogodzie chyba jeszcze nie pisałam, a to właśnie ona miała duży wpływ na to, co robiłam przez ostatnie 48 godzin. Po niedzielnym meczu zawodnicy Jubilo w poniedziałkowe południe odbyli jeszcze rozruch, a kolejne zajęcia zaplanowane były dopiero na środę. Mieliśmy w związku z tym plan żeby przejechać się na spacer po jednym z iwatańskich parków i zobaczyć trochę natury w ramach odpoczynku, ale niestety nasze plany pokrzyżował wiatr. Od czasu jak przyjechałam do Japonii, nie wliczając w to może 3-4 deszczowych dni, to na pogodę nie mogłam narzekać. Słońce i temperatura znacznie wyższa niż aktualnie w Polsce. Jest jednak pewien element, który nie pozwala się w pełni cieszyć bezchmurnym niebem, a elementem tym jest uciążliwy wiatr. Iwata położona jest nad Pacyfikiem, w związku z czym praktycznie non stop wieje. Nie jest to niestety ciepły i delikatny zefirek tylko porywiste lodowate wietrzysko, któremu udało się mnie nawet kilka razy przesunąć. W dodatku wczoraj po raz pierwszy od czasu jak tłumacz George pamięta, a jest przed pięćdziesiątką, w Iwacie padał śnieg. Przy 7 stopniach i świecącym słońcu, więc nie było szansy żeby się utrzymał, ale mimo to ludzie na ulicach robili sobie zdjęcia. W Nagoi za to śniegu spadło całkiem sporo, o czym miejscowi nie omieszkali oczywiście tłumnie poinformować na Twitterze i Instagramie 🙂
Zmieniając na szybko nasze plany zrobiliśmy sobie krótką wycieczkę do Yamaha Motor Communication Plaza, czyli na wystawę przedstawiającą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość firmy Yamaha, właściciela Jubilo. Na dwóch piętrach pełnych eksponatów można było zobaczyć między innymi łódki, jachty, rowery z silniczkami wspomagającymi dla leniwych 😉 , fortepiany (tu odpowiedź dla Marty, która przed moim wyjazdem zastanawiała się czy to ta sama Yamaha od jej pianina), wózki inwalidzkie, bolid i oczywiście mnóstwo motorów. Te ostatnie przedstawione od najstarszej do najnowszej wersji danego modelu. Naprzeciwko wejścia stały dwa samochody- Lexus LFA z 2011 roku i Toyota 2000GT z 1967. Osobiście zakochałam się w białym Lexusie 😛 Dla fanów motoryzacji, na zdjęciach poniżej opis i specyfikacja techniczna obu aut. Poza tym mogliśmy też zobaczyć motor Valentino Rossiego, który w 2013 roku wrócił do zespołu Yamahy. Na drugim piętrze znajdował się kącik historyczny z wielką ścianą, na której przedstawiono w porządku chronologicznym produkty wytwarzane przez przedsiębiorstwo. Dowiedziałam się również, że nazwa firmy pochodzi od jej założyciela, Torakusu Yamaha, a logo przedstawia 3 kamertony, ułożone w ten sposób, żeby przypominały koło motoru. Logo zostało zainspirowane znakiem firmowym spółki macierzystej Yamahy, czyli Nippon Gakki Co. Ltd. (teraźniejszej Yamaha Company). Na koniec wsiadłam jeszcze na symulator, dzięki któremu mogłam się poczuć tak, jakbym jechała na ścigaczu R1. Fajne doświadczenie, mimo że na początku miałam małe problemy z samym uruchomieniem motoru 😛
(dla zainteresowanych link do strony, na której można dowiedzieć się więcej na temat tego miejsca- klik!)
Natomiast dzisiaj, tym razem już sama, zrobiłam sobie szybką wycieczkę pociągiem do Hamamatsu. Porywisty wiatr wciąż daje się we znaki, więc podróżowanie rowerem byłoby mało komfortowe. Podróż z Iwaty kosztuje 240 jenów w jedną stronę i zajmuje niecałe 10 minut. Po zejściu z peronu okazało się, że dworzec połączony jest z sześciopiętrowym centrum handlowym, więc zaczęłam od zwiedzania sklepów 😛 Gdy już przeszłam wszystkie piętra, usiadłam sobie w piekarni, kupiłam dwa ciastka i wypiłam kawę rozmawiając z rodzicami przy ich śniadaniu. Technologia w naszych czasach jest niesamowita. Będąc na drugim końcu świata bez najmniejszego problemu można pozostawać na bieżąco w kontakcie i nawet pić razem kawę 🙂 Kolejną pomocną aplikacją okazał się TripAdvisor, który lokalizując mnie od razu pokazał ciekawe miejsca w pobliżu, które mogłabym chcieć zobaczyć. W związku z tym, że nie miałam jakoś wybitnie dużo czasu, wybrałam się tylko na 45 piętro Okura Act City Hotel znajdujący się obok dworca. Po uiszczeniu opłaty w wysokości 500 jenów mogłam podziwiać piękną panoramę Hamamatsu, zobaczyć w oddali Pacyfik, a nawet naszą małą Iwatę.
W weekend wybieram się do Kioto. Znalezienie hotelu, w którym jedna noc kosztowałaby mniej niż 200 dolarów wydawało mi się niewykonalne, ale George okazał się cudotwórcą. Tak więc w sobotę i niedzielny poranek czeka mnie oglądanie jednego z najpiękniejszych miast Japonii, a o 14:00 mecz Jubilo z miejscowym Kyoto Sanga F.C.. Ciekawe, czy Iwata ma też mocną ekipę wyjazdową? 😉
4 komentarze
Ja też wybrałabym Lexusa
Dobre fury 🙂
Fajne przeżycia. Pozdrawiam
I’m really enjoying the dexign and lawyout of your website.
It’s a very easy on thee eyes which makes it much more pleasant for me to come here and visit
more often. Did yyou hiree out a developer to create your theme?
Exceptional work!
my web-site; http://Www.Seoterbaik.Com