Cześć wszystkim! Pomyślałam, że powinnam chyba zacząć od czegoś w tym stylu, biorąc pod uwagę, że ostatnio trochę zaniedbałam bloga i chwilę mnie tu nie było. Ale wracam do pisania! Na święta Wielkanocne przyjechali rodzice Krzyśka, więc w sumie ciągle byliśmy czymś zajęci , a później się rozchorowałam i szczerze mówiąc nie bardzo miałam siły i ochotę na cokolwiek… Swoją drogą, wiecie jak trudno jest zorganizować Wielkanoc w Japonii? Kupienie wszystkich produktów potrzebnych do zrobienia żurku, rolad śląskich, klusek (!) czy upieczenia sernika, było całkiem sporym wyzwaniem. Tyle dobrze, że część z potrzebnych produktów udało się rodzicom Krzysia przywieźć (a może przemycić? 😀 ) z Polski 😛 Summa summarum stół był pełen pysznych potraw i udało się nawet na chwilę poczuć jak w święta pomimo tego, że w przeciwieństwie do na przykład świąt Bożego Narodzenia, które Japończycy obchodzą na swój sposób, tak Wielkanoc była dla nich jednym z kolejnych zwykłych dni. Jak rozmawialiśmy ze znajomymi to oczywiście wiedzieli, że jest takie święto, ale nie do końca chyba byli świadomi tego, o co w nim chodzi. Ale wiecie co się wydarzyło w między czasie? Czym wychodząc z domu, dosłownie gdziekolwiek, można się zachwycać na każdym kroku?
Część z Was na pewno się już domyśla, biorąc pod uwagę porę roku i to jak popularnie nazywa się ten kraj 😉 Tak! Zakwitły wiśnie, czyli właśnie teraz do Japonii zjeżdżają się ludzie z całego świata, wydając chore pieniądze na bilety lotnicze, by móc podziwiać sakurę, a ja sobie tu po prostu mieszkam- hah kto by pomyślał jeszcze jakiś czas temu 😉 Sakura- tak właśnie nazywa się te ozdobne drzewa wiśniowe w Japonii, a w zasadzie ich rodzaj. W Japonii jest około 100 rodzajów wiśni, ale najpopularniejsze z nich to: te z różowymi, grubymi płatkami, te z wiszącymi kwiatami lekko rózowymi, albo ta ulubiona i najbardziej popularna odmiana- z białymi płatkami lekko zaróżowionymi przy łodydze.
(w każde zdjęcie żeby je powiększyć, wystarczy kliknąć 😉 )
Na zakwitnięcie wiśni czekałam już od jakiegoś czasu, tym bardziej, że rok temu pojechałam w tym okresie do domu na święta i nie zobaczyłam tego, jak cały kraj zalała fala kwitnących drzew. I chyba właśnie oczekiwanie na to, kiedy w końcu one zakwitną było w tym wszystkim takie ekscytujące. Japończycy mają specjalne prognozy pogody, Japońska Agencja Meteorologiczna ustala kalendarz kwitnienia wiśni, z dnia na dzień obserwują i ogłaszają kiedy zakwitną pierwsze kwiatki, w jakim mieście i dlaczego. Wszystko zaczyna się już w lutym na Okinawie (japońskich Hawajach), później pod koniec marca, czy na początku kwietnia dociera do regionu Kioto i Tokio (czyli w tym też Iwaty :P) , a na koniec w maju zakwita na Hokkaido.
Ludzie dostosowują wszystkie swoje plany do tego, by pojechać w jakieś miejsce, gdzie znajdują się czasem i tysiące kwitnących drzew. Choć tak naprawdę to wychodząc z domu na każdym kroku można je spotkać- i tego akurat się nie spodziewałam, że będą naprawdę WSZĘDZIE. Miałam nadzieję, że uda nam się w tym tygodniu podjechać do Kioto albo Tokio żeby móc popodziwiać sakurę, niestety tak jak pisałam wcześniej- oboje musieliśmy zostać w łóżkach. Udało mi się jednak w środę wyrwać z domu na hanami, czyli takie świętowanie, zwyczaj podziwiania kwiatów w Japonii. Tysiące ludzi wybiera się do parków, by na świeżym powietrzu urządzić sobie piknik i cieszyć się pięknym widokiem wokół nich. W najpopularniejszych parkach w Tokio czy Kioto trzeba czasem nawet rezerwować miejsca na ziemi(!!), by móc na nich położyć koc i urządzić party, jak to oni mówią.
Razem z koleżanką i jej córką wybrałyśmy się do parku przy zamku w Hamamatsu. Każda z nas przygotowała coś do jedzenia i siedziałyśmy sobie po prostu na kocyku na trawie wśród dziesiątek innych ludzi celebrujących hanami. Dzieci grały w piłkę, puszczały bańki, skakały na skakankach- no pełna sielanka, a całe rodziny siedziały dookoła nas świetnie się bawiąc. Japończycy są tak w stanie przesiedzieć bardzo długo, nawet do późnych godzin nocnych, kiedy to w wielu miejscach drzewa są podświetlane, więc ciemność w niczym im nie przeszkadza.
My jednak po lunch zebrałyśmy się i ruszyłyśmy na zamek, gdzie kwitnących wiśni było zdecydowanie więcej. Po drodze spotkałyśmy jeszcze na drzewie wiewiórkę, która wzbudziła ogromne zainteresowanie wśród przechodniów. Hasała z jednej gałązki na drugą zjadając płatki kwiatów, a przy okazji też zrzucając sporo z nich na ziemię, co tworzyło naprawdę ładny obrazek, jakby padał jasnoróżowy śnieg 🙂
Jednak nie tylko wiewiórki jedzą te płatki :p Niemal wszędzie, jeszcze przed rozpoczęciem się kwitnienia można znaleźć produkty, które zawierają w sobie płatki sakury. Nie smakują one wiśnią, po prostu jest to jeden z dodatków. Są one lekko słodkie i w zasadzie tyle jeśli chodzi o smak. Lody, napoje, ciastka, naprawdę sporo tu tego mają. Wiele firm produkujących żywność bądź rzeczy, w które z zasady ciężko by było dodać te płatki, tworzy na ten czas różowe opakowania z grafikami kwitnącej sakury. Udało mi się spotkać nawet parówki w różowym opakowaniu 😀 Ważną informacją jest to, że po kwitnięciu nie przychodzi czas na zbiory i w sklepach nie roi się od wiśniówek, czy dżemów wiśniowych. Ta odmiana daje tylko kwiaty- bez owoców.
Sakura jest nieodłącznym elementem kultury kraju kwitnącej wiśni. Motyw ten przewija się dosłownie wszędzie- w literaturze, poezji, muzyce, sztuce- wszędzie. Przyozdabiane są filiżanki dzbanuszki, pocztówki, pałeczki do jedzenia, pudełka śniadaniowe, kimono- wszystko, co moglibyśmy sobie wyobrazić. Kwitnienie wiśni utożsamiane jest z ulotną naturą życia. To metafora czegoś pięknego, ale krótkotrwałego. Podczas II wojny światowej japońscy piloci, którzy podejmowali się misji samobójczych, tak zwani kamikaze, malowali na swoich samolotach właśnie kwiaty sakury. Teraz też Japończycy zagrożeni ciągłymi trzęsieniami ziemi, czy innymi katastrofami naturalnymi, wierzą w to, że ich życie jest tak samo ulotne i może się tak szybko skończyć, jak szybko może spaść płatek z drzewa.
W Iwacie również na każdym kroku mogłam podziwiać kwitnące drzewa. I choć w naszym regionie powoli wszystkie płatki zaczynają już opadać (kwitnienie zwykle trwa od jednego do dwóch tygodni, w zależności od pogody- silnych wiatrów, czy deszczów), to jutro wybieram się do Niigaty, czyli dużo bardziej na północ. Tam kwitnienie powinno się dopiero zaczynać. Mam nadzieję, że uda mi się dzięki temu, chociaż kilka dni dłużej pozachwycać się tymi naprawdę wspaniałymi widokami. Nie omieszkam podzielić się z Wami zdjęciami na Facebook’u 😀
Jeżeli podobał Wam się wpis zachęcam do klikania serduszka w lewym górnym rogu oraz komentowania 🙂
3 komentarze
Hejka 🙂
Bardzo fajny blog 😉 interesuje mnie Azja, a w szczególności życie codzienne tam. Trochę daleko do Japonii z Chorzowa,ale cóż zawsze pozostaje poczytać. Pozdrawiam :))!
Pretty! This was a really wonderful article.
Thanks for providing this information.
Wyglądają obłędnie, a to że można je spotkać wszędzie musi doprowadzać do szaleństwa…tyle piękna wkoło! Zawsze się zastanawiam czy to dobry moment na przyjechanie do Japonii?