Wyspa, o której istnieniu nie wie nawet spora część Japończyków. Na pozór wspaniałe miejsce dla rodzin i wszystkich, którzy kochają obcować ze zwierzętami, słodkie, bardzo w stylu „kawaii”. Bo jak inaczej określić ponad 1000 żyjących sobie dziko królików, hasających od jednego człowieka do drugiego w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia? Z drugiej jednak strony wyspa obarczona mroczną historią. Ōkunoshima- japońska wyspa królików to miejsce, w które chcę Was dzisiaj zabrać. Gdzie dokładnie się znajduje, jak się na nią dostać, dlaczego wymazano ją z map Japonii i co tak naprawdę było dla mnie największym zaskoczeniem?
Japońska wyspa królików
Ōkunoshima znajduje się na Morzu Wewnętrznym Japonii, w prefekturze Hiroszima. Japońska nazwa tej malutkiej wyspy to Usagi Shima, co w dosłownym tłumaczeniu oznaczałoby „króliczą wyspę”. Słynie przede wszystkim z tego, że zamieszkuje ją ponad 1000 dziko żyjących, puchatych uszatków. Ludzie przybywają na nią, by karmić zwierzaki i robić sobie zdjęcia z całą gromadą głodomorów, które gdy tylko zobaczą, że ktoś ma coś do jedzenia, to od razu zaczynają udawać naszych najlepszych przyjaciół. Jednak do czasu. Gdy po całym dniu są już wystarczająco najedzone, mają turystów głęboko w nosie 😉 Trzeba jednak przyznać, że jak na dziko żyjące stworzenia są bardzo oswojone. Nie gryzą, czasem nawet wskakują na kolana, gdy się przy nich usiądzie. Na samej wyspie są też głównym gospodarzem, gdyż poza nimi raczej nikt tam na stałe nie mieszka.
Skąd się tam wzięły? Wersje są dwie, która z nich jest prawdziwa nie wiem w zasadzie do teraz. Pierwsza z nich mówi, że kilka z nich zostało przywiezionych na wyspę przez dzieci ze szkoły podstawowej, by miały więcej przestrzeni do życia. Króliki jak to króliki, szybko wzięły się do roboty i zawładnęły wyspą 😉 Druga wersja jest mniej przyjemna, choć również bardzo prawdopodobna. Podczas II Wojny Światowej Ōkunoshima była siedzibą ściśle tajnego kompleksu wojskowego, w którym wytwarzano broń chemiczną, a później testowano między innymi na królikach. Gdy w 1945 roku wojna się skończyła, zwierzęta wypuszczono z klatek i te, które przeżyły zostały na wyspie i zaczęły się rozmnażać.
Japońska fabryka broni chemicznej
Sam kompleks wojskowy powstał na wyspie w latach 1927-1929. Wysiedlono z niej wszystkich mieszkańców jak i zamieszkujące ją zwierzęta i stworzono fabrykę broni chemicznej. Trujące gazy, które produkowano dla japońskiej armii miały być używane podczas wojny z Chinami. W 1939 roku wyspę wymazano z map Japonii, a górzysty teren pozwalał na ukrycie znajdujących się na niej budynków i zatrzymanie całego przedsięwzięcia w sekrecie. Lokalizację tą wybrano ze względu na to, że znajdowała się wystarczająco daleko od Tokio oraz innych dużych miast Japonii. Zakładano, że w przypadku jakiejś nieprzewidzianej katastrofy zminimalizuje to ewentualne szkody. W szczytowym momencie w fabryce pracowało ponad 5000 osób, w tym kobiety i dzieci. Produkowano 1200 ton trującego gazu na rok. Poza gazami toksycznymi, ładunkami wybuchowymi, bombami balonowymi używanymi przez Japończyków podczas wojny USA, a nawet działami obronnymi na wyspie wytwarzano przede wszystkim iperyty, czyli trujące środki o działaniu parzącym. Przez lata od pracy przy tych wszystkich toksynach ucierpiały setki, jak nie tysiące ludzi. To właśnie im poświęcone jest muzeum, które otworzono na wyspie w 1988 roku.
Muzeum Trującego Gazu
Jest bardzo malutkie, składa się z dwóch pomieszczeń. W tym po lewej przedstawiona jest po krótce historia fabryki, tego ile osób w niej pracowało, jak wyglądali pracownicy poparzeni środkami chemicznymi, czy z czego składał się ich strój roboczy. Gumowy kombinezon, maska i buty. Oczywiście nie były one wystarczającym zabezpieczeniem przed substancjami, z którymi pracownicy wyspy spotykali się na co dzień. Jedna z tablic w muzeum informuje odwiedzających o tym, że do dziś nie wiadomo, czy produkowany na Okunoshimie gaz został kiedykolwiek użyty podczas wojny. Prawda jest jednak taka, że w 1984 roku po raz pierwszy ujawniono, że użycie gazu w walce z Chińczykami utrzymywano w ścisłej tajemnicy przed opinią publiczną.
Gdy w 1945 roku wojska amerykańskie zniszczyły cały ośrodek, głównie go podpalając po wcześniejszej utylizacji trujących środków (choć część z nich została podobno zatopiona w morzu), uczucia osób pracujących na wyspie były mieszane. Niektórzy z nich słysząc, że Japonia przegrała wojnę, uważali, że wojsko powinno było zrobić lepszy użytek z wytwarzanej przez nich broni. Inni palili wszystkie dowody łączące ich z Ōkunoshimą w obawie przed tym, że wrodzy żołnierze ukarzą ich śmiercią za to, gdzie wcześniej pracowali. Niektóre młode kobiety zaczęły nawet nosić ze sobą trutkę by w razie czego popełnić samobójstwo nim trafią do niewoli. Drugie pomieszczenie w muzeum ma uświadamiać jakie są skutki użycia gazu, jak wyglądają osoby, które się z nim zetknęły oraz jak wyglądają ofiary ataków z użyciem broni chemicznej.
Ōkunoshima- piękne widoki i plaże
Kolejnym atutem japońskiej wyspy królików, poza jej mroczną, ale ciekawą historią i niezliczoną liczbą puchatych stworzeń są widoki. Mamuśku! Kompletnie się tego nie spodziewałam… Kolor otaczającego ją morza, wyspy dookoła i przede wszystkim PLAŻE- po prostu wow! Zdecydowanie warto poświęcić też chwilę czasu i wdrapać się na najwyższy punkt wyspy będący także punktem widokowym. Dodatkową atrakcją są tam króliki, które nie są tak bardzo objedzone jak te na placu zaraz przy przystani dla promu 😉 Podchodząc w kierunku miejsca, w którym kiedyś prawdopodobnie znajdowały się reflektory do penetrowania okolic wyspy, trzeba pokonać wyjątkowo fotogeniczną ścieżkę z idealnym widokiem na okolicę za plecami. Schodząc w dół przechodzi się jeszcze obok uroczej białej latarni.
Królicza wyspa- zasady
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę, do głównej atrakcji Ōkunoshimy, czyli królików. Na stronie internetowej poświęconej wyspie można znaleźć całą instrukcję „obsługi” zwierzaków. Oczywiście nie można ich brać na ręce, zabierać z wyspy do domu, przywozić na wyspę swoich królików i ich tam porzucać (tak, takie coś też jest 😀 ), karmić ludzkim jedzeniem, a przede wszystkim karmić ich przy drogach i morzu. Sami byliśmy świadkami, gdy kursujący po wyspie autobus musiał się zatrzymać i odczekać chwilę, bo jeden uszatków pałaszował sobie kawałek kapusty na samym środku asfaltu. Bardzo ważna informacja- na wyspie NIE KUPICIE pokarmu dla królików. Musicie to zrobić w porcie lub w sklepie nieopodal stacji Tadanoumi, gdzie przygotowame są zestawy marchewek i białej kapusty. Kolejnym tipem jest to, że króliki są najaktywniejsze z samego rana albo wieczorem. Tak więc, jeśli wolicie oglądać je w pełnym żywiole, a nie śpiące i objedzone pod krzakami, wybierzcie się tam z samego rana lub na zachód słońca.
Ile czasu poświęcić na zwiedzanie wyspy?
Jak długo zostać na japońskiej wyspie królików? Możecie zarówno w godzinę objechać ją całą na rowerze, który da się wypożyczyć przy hotelu, jak i zostać tam na noc. Zrelaksować się na jednej z plaż, skorzystać z onsenu. Pamiętajcie jednak, że poza jednym jedynym hotelem o dość przeciętnym standardzie, nie ma tam żadnego innego miejsca, w którym można coś zjeść, a samo jedzenie również nie powala. Dużo osób zabiera więc ze sobą jakieś przekąski na lunch. My na Ōkunoshimie byliśmy jakieś 3 godziny i zarówno wybawiliśmy się z królikami, porobiliśmy zdjęcia, odwiedziliśmy muzeum jak i spokojnie pospacerowaliśmy.
Jak dostać się na Okunoshimę?
Najlepszą opcją jest wycieczka przy okazji wizyty w Hiroszimie. Najszybsza trasa to wzięcie shinkansena (tylko Kodamy!) na stację Mihara, a stamtąd już normalnym lokalnym pociągiem Kure Line dojechać do stacji Tadonaumi. Cała podróż zajmuje około 1,5 godziny. W Tadonoumi trzeba przejść kawałek do portu, z którego raz na pół godziny odpływają promy na wyspę (tu na stronie macie harmonogram). Gdy byliśmy tam w sobotę musieliśmy ustawić się w kolejce do jednego z nich. Nie wiem od czego to zależy, ale czasem przypływa mała łódka, na którą wejdzie maksymalnie z 30 osób, a czasem normalny duży prom, który przewozi też samochody. Bilet na prom w dwie strony do dla osoby dorosłej koszt 620 jenów.
Mała rada- wsiadając już do pociągu Kure Line, w miarę możliwości siądźcie sobie przy oknie po lewej stronie. Dzięki temu już od tego momentu zaczniecie piękna przygodę z niesamowitymi widokami.
12 komentarzy
ojej coś czujemy, że to idealne miejsce dla nas 🙂 zwłaszcza, że są tam takie piękne widoczki no i te słodkie króliki. Super wyspa, mamy nadzieję, że kiedyś odwiedzimy króliczki 😀
Trzymam kciuki!!
Ale świetne, malownicze miejsce! Mamy u siebie na Dolnym Śląsku jedno takie “ranczo”, po którym króliki też biegają luzem i jedzą zwiedzającym z ręki – ale nie jest tam aż tak egzotycznie 😉
ale super! Nie miałam pojęcia- muszę się kiedyś wybrać 🙂
Nawet nie wiedziałam, że taka wyspa istnieje. Super miejsce.
Ale extra! Nigdy nie słyszeliśmy o tym miejscu. Ty dowiedziałaś się przypadkowo na miejscu czy znałaś już to miejsce?
Usłyszałam o nim kiedyś będąc już w Japonii. Nie miałam jednak pojęcia, że ma też taką ciekawą historię- tego dowiedziałam się dopiero szukając jakiś informacji przed samym wyjazdem 😉
Super, ile to człowiek się nowości dowiaduje;) oczywiście nie słyszałam nigdy o takiej wyspie a uwielbiam takie perełki:)
No I mega się cieszę, że zobaczyłaś coś nowego!! 🙂
Mnie króliki od zawsze kojarzą się z Australią i tym, jak tam się rozpełzły jak szarańcza 😀 A tę wyspę sobie zapisuję na japońskie inspiracje!
Mega ciekawa choć napełniająca smutkiem historia wyspy. Myśl o cierpieniu zwierząt i ludzi wytwarzajacych broń chemiczną, ale też tych, którzy oddali w oparach życie… Straszne.
Ojej how cute! Póki co w Japonii miałam do czynienia tylko z sarenkami. Cudowności. Przy następnej wizycie napewno odwiedzę króliki