Przez ostatnie 9 dni nie mogłam narzekać na nudę. Oj nie. Większość z miejsc, które odwiedziłam w ciągu ostatnich 2 lat zmieściliśmy w plan wycieczki dla naszych przyjaciół, którzy w ramach wakacji przylecieli odwiedzić nas w Japonii. Pierwszych kilka dni spędziliśmy w Iwacie, pokazując okoliczne atrakcje i miejsca, których przylatując na 10 dni do Japonii pewnie nikt z Was by nie odwiedził. Trudno się dziwić-będąc na kilka dni w Kraju Kwitnącej Wiśni trzeba przecież zobaczyć Kioto, Tokio, czy nawet Osakę. Nie ma czasu na szukanie urokliwych miejsc, czy punktów widokowych poza tymi opisanymi w przewodnikach. Na szczęście ja na znajdowanie takich perełek mam czas w zasadzie non stop, dlatego przez pierwsze 3 dni pobytu Babiego i Oliwki w Japonii również się nie nudziliśmy. Pierwszego dnia po przylocie wybraliśmy się do Toyokawy, świątyni z setkami kamiennych lisów Inari oraz Gamagori, o których mogliście już kiedyś poczytać w TYM poście. Następnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę w środek Alp Japońskich, do Sumatakyo, gdzie znajduje się malowniczo położony most wiszący Yume no Tsuribashi. Dla mnie osobiście jedno z piękniejszych miejsc jakie kiedykolwiek widziałam. Zdjęcia oraz relację z mojej pierwszej wizyty w tym miejscu możecie również przeczytać w podanym chwilkę wcześniej linku. W niedzielę byliśmy jeszcze na zakupach w Gotembie. Kolejne miejsce, którego zwiedzając Japonię raczej nikt w plan wycieczki by nie wpisał, a jednak nam się udało ? Nie myślcie jednak, że zaniedbaliśmy przez to zwiedzanie tych najważniejszych miast. Wręcz przeciwnie. Intensywność zwiedzania była taka, że w Kioto i Tokio udało mi się odwiedzić świątynie i inne ciekawe miejsca, w których jeszcze wcześniej nie byłam. Dodatkowo jeden cały dzień poświęciliśmy na wizytę w Narze. Przyznam szczerze, że po pierwszych 4 dniach nie miałam już sił na wycieczkę do Osaki i wróciłam z Krzyśkiem do domu, żeby chwilę odpocząć, stąd jeszcze większy mój podziw dla naszych gości, którzy przez pełne 9 dni od rana do późnych godzin nocnych penetrowali Japonię i dla Krzyśka, który po każdym intensywnym dniu wstawał rano i szedł na trening. Ze mnie chyba jest jakaś słabsza jednostka, bo wczorajszy dzień prawie cały przeleżałam w łóżku regenerując siły 😛 trzeba nad tym popracować ?Czwartkowy wieczór i w zasadzie cały piątkowy dzień spędziliśmy w Tokio. Jednym z punktów naszej wycieczki była kocia kawiarnia. Tak, dobrze czytacie- K-O-C-I-A. O co w tym chodzi? Już tłumaczę 😀
Kocie kawiarnie- Japonia
Kocia kawiarnia jest to miejsce, do którego można przyjść napić się kawy, herbaty czy innego napoju, zjeść cos, poczytać komiksy czy książki, a wszystko to odbywa się w towarzystwie kotów, które wolno sobie biegają po całym lokalu. Miejsca te są w większości bardziej dostosowane pod koty i ich wygodę niż pod ludzi ? Każda kocia kawiarnia w Japonii musi spełniać odpowiednie wymogi prawne oraz uzyskać specjalną licencję. Pierwszy taki lokal został założony w Tajpej na Tajwanie w 1998 roku i nazywała się Cat Garden. Przyciągał zarówno miejscowych jak i turystów, w tym także tych z Japonii. Jeden z nich postanowił przywieźć pomysł z wakacji razem ze sobą do domu i w 2004 roku powstała pierwsza kocia kawiarnia w Osace. Od tego momentu poszła lawina i w samym Tokio można zaleźć już ponad 100 takich cat café.
Dlaczego pomysł ten tak bardzo przyjął się akurat w Japonii? Bo w większości mieszkań nie można trzymać zwierząt. Poważnie. Sama chciałam sprawić sobie tu jakiegoś psiurka albo właśnie kota do towarzystwa, ale po prostu, w naszym budynku zabronione jest posiadanie zwierząt. Kolejnym powodem jest to, że ludzie pracują od 7 rano do 23 i nawet nie mieli by czasu żeby zajmować się swoimi zwierzakami. Dlatego też niektóre kocie kawiarnie w Japonii przyjmują do siebie koty, które kupią ludzie niemogący trzymać swoich zwierzaków u siebie w domu i przychodzą je odwiedzać do ich domu zastępczego, w którym dba o nie specjalny personel. Kolejnym powodem jest też bardzo wysoki poziom stresu u Japonczyków. Przychodząc w takie miejsce na chociażby godzinę w ciągu dnia lokalni biznesmeni mogą się trochę zrelaksować w towarzystwie przyjemnie mruczących im na kolanach futrzaków. A uwierzcie, przy takiej presji jaką oni odczuwają tu na co dzień i takim zabieganiu, braku snu, co prowadzi to usypiania z telefonem w ręku w restauracji czy pociągu, chwila odprężenia jest bardzo wysoko ceniona. W Japonii poszli też o krok dalej niż w innych krajach azjatyckich. Niektóre kawiarnie stały się powiedzmy „tematyczne”. Można w nich odwiedzać na przykład tylko białe koty, albo tylko czarne lub tylko utyte albo tylko rasowe kociaki. Są też takie, w których znajdziemy tylko kotki, które zostały porzucone i przygarnięte.
My wybraliśmy się do kawiarni blisko stacji Harajuku. Okazało się, że jest to jeden z najnowszych i najbardziej designerskich kocich lokali w Tokio. CatCafe MoCHA, bo tak się nazywa to miejsce, ma też swoje kawiarnie w dzielnicy Shibuya i Ikebukuro. Ta w Harajuku miała widok przez przeszkoloną ścianę na park Yoyogi, wiszące wszędzie złote klatki dla ptaków, w których koty mogły się wylegiwać całymi dniami i drewniane drzewo na samym środku. Wszystko urządzone w bardzo jasnych i uspokajających kolorach.
Kocie Kawiarnie- zasady
uż na wejściu dostaliśmy instrukcję, w której zawarte były zasady przebywania z kotami. Zaznaczone było, że nie wolno zwierzaków gonić, nosić na rękach, karmić przyniesionym przez siebie jedzeniem, robić zdjęć z flash’em oraz mówić zbyt głośno. I faktycznie, w środku wszyscy do siebie w zasadzie szeptali by nie przeszkadzać śpiącym akurat w większości czworonogom. Opłatę za skorzystanie z kociej kawiarni regulowało się pod koniec. 10 minut kosztowało 200¥ jednak zaznaczono, że minimalny czas jaki trzeba spędzić w kawiarni to pół godziny. Płatność tylko gotówką ? Za dodatkowe 350 ¥ od osoby można było korzystać z automatów z napojami, a za 500 ¥ kupić kocie przysmaki. Gratisowo dostaliśmy opaski na głowę z kocimi uszami 😀
Przed wejściem każdy musi odkazić ręce, zdjąć buty, które zostawia się w zamykanych szafeczkach, ubrać specjalne kapcie i dopiero można wejść do pomieszczenia z futrzanymi przyjaciółmi. Na jednej ze ścian postawiona była cała ogromna półka z komiksami, które mogły umilić gościom spędzany w MoCHA czas. Na regale ustawiony był również iPad przedstawiający zdjęcia wszystkich kotów oraz informacje na ich temat.
Gdy przyszliśmy większość z nich spała i jak to koty… miała totalnie gdzieś to czy tam jesteśmy czy nie ? Muszę jednak przyznać, że wszystkie były po prostu piękne. Mięciusie, z długiiiimi puszystymi ogonami przechadzały się tylko z miejsca na miejsce ze swoją kocią gracją. W rogu pomieszczenia za specjalną klapką rozstawione były kuwety, które na pierwszy rzut oka są zupełnie niewidoczne dla odwiedzających klientów.
Odwiedzający kocią kawiarnię mieli także do wyboru kilka kocich zabawek, którymi mogli próbować zainteresować zwierzaki, jednak te po prostu… miały to gdzieś 😀 Sytuacja diametralnie się jednak zmieniła gdy jedna z pań kupiła koci przysmak. Wtedy jak za dotknięciem różdżki, wszystkie koty nagle się obudziły i aż prześcigały się w obskoczeniu zachwyconej tym faktem Japonki, która po kolei każdemu dawała polizać kociego lizaka.
Jeżeli chcielibyście zobaczyć stronę internetową miejsca, które odwiedziłam to zapraszam TUTAJ. Mają też wersję angielską ?
Kocie kawiarnie w Polsce
Muszę przyznać, że było to dość ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że jestem ogromną miłośniczką zwierzaków. Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu. W ciągu ostatnich 2 lat popularność kocich kawiarni zdecydowania wzrosła na całym świecie. Można je już znaleźć w większości krajów azjatyckich, w Stanach Zjednoczonych, Paryżu, czy Londynie. Szukając większej ilości informacji na temat kocich kawiarni dowiedziałam się, że nawet w Polsce utworzono już podobne miejsca. Pierwsza kocia kawiarnia założona została w Krakowie przy ulicy Krowoderskiej i nazywa się „Kociarnia”. Jednak nie tylko w stolicy Małopolski możecie się wybrać na spotkanie z kotami. Podobne lokale znajdziecie w Warszawie, Gdańsku czy Lublinie. Dla tych, którzy w najbliższym czasie nie wybierają się do Japonii wizyta w polskim odpowiedniku może być niezłym przedsmakiem tego, czego doświadczą gdy wybiorą się do takiej oryginalnej, japońskiej kociej kawiarni ?
Jeżeli podobał Wam się wpis zachęcam do klikania serduszka w lewym górnym rogu oraz komentowania 🙂
10 komentarzy
Najlepsze wakacje! Piękny kraj!
Cieszę się, że Wam się podobało! :*
Miejsce idealne dla mnie
Zdecydowanie! 🙂
Idelne miejsce! Ja kocham koty, ale ze wzgledu na to, ze czesto wyjezdzamy i nie mialabym go z kim zostawic mogle liczyc tylko na takie miejsca. U nas w Amsterdamie tez sa 🙂
W takim razie nic tylko isc wybierać kociaka
This has made my day. I wish all poignsts were this good.
Przytoczę zdjęcia Koncepcja kocich kawiarń wydaje się wobec tego co napisałaś bardzo trafnym pomysłem. W końcu fajnie pobyć że zwierzakiem, zwłaszcza , gdy administracja budynku nie toleruje u siebie takich lokatorów.
Dokładnie tak! 🙂
Wrocław ma także kocie kawiarnie. Zapraszam 🙂