Już od zeszłego roku chciałam wybrać się do Hiroszimy, ale jakoś nie potrafiliśmy się zebrać i w sumie też nie było okazji. No to w końcu w zeszły weekend się takowa trafiła. W sobotę do Japonii przyleciała nasza kadra piłkarska U19 na turniej Balcom BMW Cup, a razem z nimi Tomek, który pracuje dla agencji sportowej, która opiekuje się Krzyśkiem w Japonii w związku z czym postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym i pojechać się spotkać z polską ekipą, a jednocześnie trochę pozwiedzać. Tak naprawdę to podróżowanie zaczęliśmy już w sobotę, jadąc na mecz Jubilo do Tokio. Tego samego dnia w nocy wróciliśmy do Iwaty, a w niedzielę po zabiegach Krzyśka ruszyliśmy do Hiroszimy. Wstępnie w planach była podróż samolotem, jednak w związku z tym, że 6 sierpnia była rocznica spuszczenia na Hiroszimę bomby atomowej, to większość miejsc została już wykupiona, te które zostały były w jakiś kosmicznych cenach, a tanie linie lotnicze nie latają do Hiroszimy. Pozostał więc jak zawsze niezawodny Shinkansen. O 15:07 wsiedliśmy w pociąg w Hamamatsu i za 3,5 godzinki byliśmy już na miejscu (za każdym razem jestem jeszcze pod wrażeniem jak szybko i wygodnie podróżuje się tą japońską koleją). Gdy tylko przyjechaliśmy na miejsce, zameldowaliśmy się w hotelu i poszliśmy pochodzić po okolicy żeby zobaczyć miasto, bo umówieni na spotkanie byliśmy dopiero około 21. W Hiroszimie widziałam pierwsze w Japonii tramwaje, które zostały tam zachowane, gdyż budowa sieci metra z powodu tego, że miasto usytuowane jest w delcie rzeki, byłoby zbyt kosztowne. I tak właśnie spacerując sobie po Hiroszimie, całkiem nieświadomie i niezamierzenie, trafiliśmy na pierwszy jaki widziałam do tej pory w Japonii kościół katolicki, a przed nim pomnik Jana Pawła II.
Miejsce to nazywane jest Memorial Cathedral for World Peace, a także Noborimachi Catholic Church. Katedra wybudowana została by upamiętnić ofiary bomby atomowej spuszczonej na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku, ofiary całej wojny i by modlić się w niej o pokój na świecie. Od 6 sierpnia 1950 roku do 6 sierpnia 1955 roku budował ją Enomiya Lassalle- ksiądz, który przeżył wybuch bomby atomowej, wraz z pomocą Papieża i ludzi z całego świata. Witraże w świątyni, organy i inne elementy kościoła zasponsorowane zostały przez Niemców, Austriaków, Meksykanów i ludzi wielu innych narodowości. Przed świątynią po prawej stronie znajduje się również tak jak wspomniałam pomnik Jana Pawła II z tablicą, na której wypisane zostały słowa, które Polak wypowiedział podczas pielgrzymki do Japonii w 1981 roku:
„Wojna jest dziełem człowieka. Wojna prowadzi do zniszczenia ludzkiego życia. Wojna to śmierć. Pamięć o przeszłości oznacza zobowiązanie wobec przyszłości. Pamiętanie o Hiroszimie oznacza niedopuszczenie do wojny nuklearnej. Pamiętanie o Hiroszimie znaczy angażować się na rzecz pokoju”
Po krótkiej wizycie w tym kościele udaliśmy się spacerkiem z powrotem do pokoju żeby się szybko przebrać i pojechać do hotelu, w którym mieszkała nasza kadra. Zostaliśmy bardzo miło przyjęci przez cały sztab, z którym poszliśmy sobie usiąść i poopowiadać różne historie. Nasłuchaliśmy się opowieści Jacka Bąka z Kataru o przebierających się w koszulki różnych drużyn kibicach, którzy czasem dopingowali zawodników za 50$ od szejka, Trenera Janasa z Arabii Saudyjskiej o tym, że gdyby jakimś cudem Krzysiek tam trafił to ja raczej nie wychodziłabym z domu, a my opowiadaliśmy o tym jak to się żyje w Japonii- ZDECYDOWANIE bardziej cywilizowanie 🙂 Następnego dnia, z samego rana pojechaliśmy na Miyajimę- wyspę w Hiroshimie, ale o tym w kolejnym wpisie, bo też będzie co opowiadać. Po powrocie z Miyajimy (czyta się po prostu- mijadżima 😛 ) pojechaliśmy do Parku Pokoju.
Jest to park publiczny upamiętniający to, co wydarzyło się 6 sierpnia 1945 roku. Samo miejsce znajduje się na czymś w rodzaju cypla pomiędzy odnogami rzeki. Park zaprojektowany został przez japońskiego architekta Kenzō Tange. Przed wybuchem było to centrum miasta, jednak po ataku nuklearnym zostało ono całkowicie zrównane z ziemią. Dziś znajduje się tam mnóstwo pomników, Muzeum Pokoju oraz Kopuła Bomby Atomowej. Na środku placu znajduje się cenotaf, symboliczny grobowiec ofiar tragedii, przy którym co roku o 8 rano rozpoczyna się ceremonia upamiętniająca to straszne wydarzenie. Wypisane są na nim imiona i nazwiska wszystkich ofiar wybuchu bomby atomowej, włącznie z tymi, którzy umierali z powodu chorób popromiennych. To, co mnie najbardziej zszokowało to informacja, którą przekazał nam starszy pan będący wolontariuszem opowiadającym o historii tego miejsca w muzeum- co roku na grobowiec dopisywane są kolejne nazwiska. W ciągu ostatniego roku dopisanych zostało ponad 200! Cenotaf jest w kształcie siodła, widać przez niego Płomień Pokoju oraz Kopułę Bomby Atomowej. Jego kształt ma symbolizować schronienie dla dusz poległych podczas wybuchu bomy. Wspomniany Płomień Pokoju jest kolejnym pomnikiem, upamiętniającym ofiary. Jest on nieustannie zapalony od 1964 roku i ma płonąć aż do dnia, w którym wszystkie głowice nuklearne na świecie zostaną zniszczone.
Idąc dalej wzdłuż Stawu Pokoju dochodzi się do pomnika upamiętniającego wszystkie dzieci, które były ofiarami wybuchu, w tym Sadako Sasaki, dziewczynkę, która w dniu wybuchu miała 2 lata. Dziesięć lat później Sadako umarła na białaczkę wywołaną chorobą popromienną. W konstrukcję pomnika wbudowany jest dzwon, do którego można podejść, zadzwonić nim i tak jak w japońskich świątyniach pomodlić się przy tym. Sadako przed śmiercią zaczęła składać papierowe żurawie. Dawne japońskie wierzenia mówią, że gdy ułoży się 1000 takich ptaków to spełni się jedno życzenie, którym w przypadku Sadako było dalsze życie. Po jej śmierci postawiono pomnik, który był pomysłem kolegów i koleżanek z jej klasy. W budowę zaangażowanych było 3200 szkół z Japonii oraz darczyńcy z 9 krajów świata. Postawiono go 5 maja 1958 roku w japoński Dzień Dziecka.
Następnie jeszcze przed wejściem do muzeum udaliśmy się pod Kopułę Bomby Atomowej. Budynek ten został wybudowany w 1915 roku i służył jako hala wystawowa oraz handlowa. Nazywany był Hiroshima Prefectural Industrial Promotion Hall, a zaprojektował go Czech Jan Letzel. Ówcześnie był to najbardziej okazały budynek w stylu zachodnim w całym mieście. Pierwsza w historii użyta bomba atomowa wybuchła 580 m nad i 160 m obok budowli. Na miejscu zginęły wszystkie osoby znajdujące się wtedy w środku, a siła wybuchu i temperatura doprowadziły do spalenia obydwu skrzydeł, lecz cudem ocalała centralna część budynku. Po wybuchu nie ingerowano w żaden sposób w to jak wygląda teraz ruina. Gdy architekci zaczęli odbudowywać miasto zdania na temat tego czy pozostawić te resztki czy nie były wśród mieszkańców bardzo podzielone. Ostatecznie zdecydowano się jednak na zostawienie ruin ku pamięci tego strasznego wydarzenia, a w 1996 roku UNESCO wpisało to miejsce na listę Światowego Dziedzictwa.
Niedaleko Kopuły znajduje się jeszcze jeden pomnik w formie wieży upamiętniający 10 000 studentów, którzy zginęli w trakcie wybuchu, ale też w czasie Wojny na Pacyfiku. Porzucili oni studia by pracować między innymi w fabrykach, szwalniach itd. U podstawy wieży znajduje się rzeźba bogini pokoju, a wokół niej pozawieszane są łańcuchy z papierowych żurawi.
Na koniec udaliśmy się do Muzeum Pokoju. Otwarte w 1955 roku skupia się na przedstawieniu rzeczywistych szkód jakie wywołała zrzucona przez Amerykanów bomba atomowa. Na wejściu znajdują się zdjęcia chmury w kształcie grzyba, która wytworzyła się po wybuchu. Następnie przeszliśmy do sali, w której ustawiona była makieta przedstawiająca to, jak wyglądało miasto po wybuchu. Budynki w promieniu 2km od epicentrum eksplozji zostały zniszczone, spalone lub zrównane z ziemią. W odległości 1,6 km od wybuchu temperatura wynosiła 2000 stopni Celsjusza. Ubrania, które ludzie mieli na sobie zaczęły się topić i przywierać do skóry powodując ogromne poparzenia. W muzeum tak jak wcześniej wspominałam znajdowali się wolontariusze, którzy opowiadali chętnym o wydarzeniach z 6 sierpnia i odpowiadali na pytania na temat strefy zero.
W ataku wzięły udział 3 amerykańskie bombowce B-29. Na pierwszy z nich o nazwie Enola Gay załadowano bombę, drugi The Great Artiste wyposażony był w aparaturę, która miała mierzyć i kontrolować efekty wybuchu, natomiast na pokładzie trzeciego B-29 znajdował się sprzęt fotograficzny i kamery, w które wyposażeni byli naukowcy. Bombę atomową zrzuconą na Hiroszimę nazwano Little Boy. Miała 3 metry długości i ważyła około 4 ton. Hiroszima została wybrana na cel między innymi z powodu tego, że wcześniej miasto to, tak samo jak Kokura i Niigata nie zostało doświadczone przez inne bombardowania, ale także dlatego, że 6 sierpnia 1945 było tam słonecznie i bezchmurnie w przeciwieństwie do dwóch innych wymienionych miast. O godzinie 8:15:19 zrzucono bombę, która eksplodowała o 8:16:02 600 metrów nas szpitalem Shima znajdującym się około 300 metrów od mostu Aioi, który był celem ataku. Zaraz po wybuchu pojawił się oślepiający błysk światła, a siła wybuchu miała 16 kiloton. Eksplozja w ciągu sekundy stworzyła kulę ognia o średnicy 280 metrów, która wyglądała jak małe słońce, mające temperaturę w samym środku ponad miliona stopni Celsjusza. Do dziś nie określono dokładnie ile osób zginęło podczas ataku. Mówi się, że do końca 1945 roku liczba ofiar wynosiła około 140 000.
Po wyjściu z sal ekspozycyjnych, w których znajdowały się głównie zdjęcia poparzonych ofiar, spalone ubrania, próbki pobrane przez naukowców i pozostałe po wybuchu rzeczy codziennego użytku, można było siąść i posłuchać wspomnień nagranych przez osoby, które przeżyły atak. Odtworzyliśmy nagranie jednej z Japonek, która mówiła, że głównie pamięta oślepiający blask i czarny deszcz radioaktywny, który spadł dosłownie chwilę po wybuchu. Opowiadała jak poparzeni Japończycy pragnący ugasić pragnienie i ochłodzić poparzone ciała otwierali buzie chcąc napić się tego co padało z góry połykając radioaktywne toksyny zawarte w kroplach wody. Osoby, które przeżyły atak, bądź są dziećmi matek, które zostały wtedy pokrzywdzone nazywane są w Japonii hibakusha, co dosłownie oznacza „ludzie dotknięci eksplozją”. Dostają oni od rządu zasiłki, pomoc w pokryciu kosztów leczenia oraz zwrot kosztów pogrzebu.

Papierowe żurawie zrobione przez Sadako
Nie będę pisała, że miejsce to było wspaniałe, albo niesamowite. Jest to jedno z tych miejsc, tak jak na przykład Auschwitz, które zwiedza się w ciszy pogrążonym we własnych myślach. Jedno jest pewne- każda osoba będąca w Hiroszimie powinna je odwiedzić. Chociażby dla uczczenia pamięci tych wszystkich niewinnych ofiar, które zginęły. Do dziś dzień na świecie istnieje około 16 000 broni nuklearnych w posiadaniu różnych państw.
Jeżeli podobał Wam się wpis zachęcam do klikania serduszka w lewym górnym rogu oraz komentowania 🙂
1 komentarz
Na bloga trafiłem przypadkiem i jestem pod sporym wrażeniem. Czytając go można naprawdę “zarazić” się Japonią a chyba o to po części autorce chodziło.