Jadąc do Hiroszimy byłam przekonana, że największą „atrakcją” o ile tak to można nazwać jest opisane tydzień temu Muzeum Bomby Atomowej, Plac Pokoju i wszystko, co związane z tą tematyką. Gdy wieczorem w dniu przyjazdu siedzieliśmy wieczorem ze sztabem naszej piłkarskiej U19 oraz Tomkiem i Hirasawą, którzy pracują w agencji, która opiekuje się Krzyśkiem w Japonii, a pomagała organizacyjnie przy turnieju Balcom BMW Cup, w którym nasza młodzież brała udział, to pytali nas też o plany na poniedziałkowy poranek. Zgodnie z wcześniejszymi założeniami powiedzieliśmy, że chcemy się wybrać do muzeum i pooglądać wszystko, co związane z bombą atomową. Od razu usłyszeliśmy, że tak naprawdę to największą atrakcją Hiroszimy nie jest strefa zero, a wyspa Miyajima (czytamy mijadżima 🙂 ). Początkowo trochę septycznie podeszłam do tematu, bo chciałam przede wszystkim zobaczyć to, po co tam przyjechaliśmy, ale kilkukrotnie namawiali nas do zmodyfikowania trochę naszych planów. Wiedzieliśmy, że nie będziemy mieli zbyt wiele czasu, bo na 16 wybieraliśmy się na mecz naszych piłkarzy z kadrą Korei, ale finalnie postanowiliśmy wstać wcześniej i wybrać się chociaż na chwilę w polecane przez wszystkich miejsce. Całe szczęście, że to zrobiliśmy! Było to jedno z fajniejszych i piękniejszych miejsc jakie widziałam do tej pory w Japonii, a było już tego trochę 😉
Tak naprawdę wyspa nazywa się Itsukushima, a tylko potocznie nazywana jest Miyajimą. Z centrum Hiroszimy można się tam dostać pociągiem lub tramwajem, co zajmie około 30 minut, albo taksówką, lecz tutaj koszt z centrum miasta to około 4500 jenów. Następnie trzeba wsiąść na prom, którym po około 10 minutowej podróży dostaniemy się już bezpośrednio na wyspę. Bilety na prom nie są drogie, kosztują około 300 jenów od osoby w obie strony.
Cała wyspa zgodnie z wierzeniami religii shinto jest miejscem świętym. Nie ma na niej ani przedszkoli ani cmentarzy, gdyż na wyspie obowiązuje zakaz rodzenia i umierania. Kobiety będące w zaawansowanej ciąży i osoby śmiertelnie chore wywożone są na stały ląd. Kiedyś mieszkańcy, którzy wyjeżdżali na pogrzeb na stały ląd musieli zostać odkażeni przed powrotem by „nie wwozić ze sobą śmierci”. Już po zejściu z promu i wyjściu z terminala wiedziałam, że będzie to jedno z moich ulubionych miejsc. Na wyspie żyją sobie dzikie sarny i jelenie! Są w pełni oswojone i chodzą sobie jakby nigdy nic pomiędzy ludźmi zwykle próbując dostać od nich coś do jedzenia. Bez problemu można do nich podejść, pogłaskać je, a one niewiele sobie z tego robią. Krzysiek mówił, że 70% zdjęć jakie robiłam na wyspie to właśnie zdjęcia sarenek, a nie zabytków 😀
Tak jak pisałam nie mieliśmy tego dnia zbyt wiele czasu, więc postanowiliśmy zobaczyć tylko te najważniejsze i najbardziej znane miejsca. Od terminala, do którego dopływały promy szło się uliczką, wzdłuż której usytuowane były małe sklepiki, a sama ona położona była nad morzem i otoczona kamiennymi lampionami. Prowadziła nas do bramy przed wejściem na teren jednej ze świątyń i punkt widokowy na największą atrakcję wyspy.
Miyajima słynie przede wszystkim z jednego z trzech najpiękniejszych pejzaży w Japonii, a wszystko za sprawą 16 metrowej torii (drewnianej bramy), która pływa na wodzie. A przynajmniej sprawia takie wrażenie gdy jest przypływ 😉 Obwód każdego filara to 10 metrów. Znajduje się ona około 200 metrów od brzegu, a jej aktualna forma budowana została w 1875 roku. Parę lat temu przeprowadzona była również renowacja gdyż torii została uszkodzona podczas jednego z tajfunów. Wykonana jest z drzewa kamforowego pomalowanego na czerwono. Brama ta jest tak samo jak góra Fuji symbolem Japonii i powiem szczerze- widok naprawdę urzeka 🙂 Najładniej podobno wygląda przy zachodzie słońca i wieczorem, gdy brama jest podświetlona, ale z rana też robiła wrażenie. Wzniesiona została na wodzie, gdyż tak jak wspominałam wcześniej, wyspa była uważana za świętą ziemię, co nie pozwalało zwykłym ludziom po niej stąpać. Gdy jest odpływ zwiedzający lub pielgrzymi mogą do niej podejść po piaszczystym dnie i wrzucić monetę w otwory przy filarach, by spełniło się ich życzenie. Nam udało się jednak trafić na przypływ, dzięki czemu oglądaliśmy widok w pełnej okazałości.
Torii jest częścią kolejnej najważniejszej atrakcji na wyspie czyli świątyni Itsukushima. Za wejście do niej trzeba zapłacić 300 jenów, a gdy chce się ją zwiedzić razem ze skarbcem to trzeba zapłacić dodatkowo 200 jenów. Wybudowana została ona podobnie jak brama na morzu. Nad powierzchnią wody utrzymują ją pale morskie. Sanktuarium to miało powstać w 593 roku jednak większość zabudowań pochodzi z 1168 roku.
Główna świątynia poświęcona jest trzem córkom sintoistycznego boga Susanoo. Boginie Munakata: Ichikishima- hime, Tagitsu-hime i Tagori-hime są czczone jako bóstwa morza, bezpieczeństwa na drogach, fortuny i osiągnięć. Cała świątynia jest idealnym obrazem stylu architektonicznego Shinden. W skład świątyni wchodzą piękne, zbudowane z drewna bez użycia gwoździ, pomalowane na intensywny pomarańczowy kolor kryte przejścia z werandami, budynek głównej świątyni należący do wspomnianych bogiń, oraz trzy mniejsze świątyni Marodo Shrine, Daikoku Shrine oraz Tenjin Shrine. Zapisane są one innym bóstwom, które są patronami między innymi stypendiów czy swatania 😛
Obok głównego budynku znajduje się również najstarsza scena teatru no, zbudowana w 1568 roku. Na początku stycznia w chramie, na scenach takabutai można zobaczyć pokazy tańca baku, do którego akompaniament robią na zmianę jeden z dwóch muzyków, każdy siedzący na jednej scenie- pierwsza nazywana Ukakubo, a druga Sagakubo. Tańce te na początku VIII wieku zostały oficjalnie zaliczone do ceremoniału dworskiego.
Niedaleko świątyni Itsukushima znajduje się wspominany skarbiec z ponad 4000 bardzo wartościowych przedmiotów jak i również 27 metrowa, 5 piętrowa pagoda. Zamknięta ona jest jednak dla odwiedzjących i można oglądać ją jedynie z dołu. Wracając okrężną drogą z powrotem na prom przeszliśmy jeszcze obok stoisk z tysiącami różnych pamiątek, w tym z charakterystycznymi dla tego miejsca drewnianymi łyżkami do ryżu. Podobno tysiące takich łyżek zostawiane są w jednym z pawilonów mieszczących się na wyspie jako ofiara dla bogów. W czasie odpływu osoby mieszkające na wyspie zbierają z dna ostrygi, które serwowane są w budkach jako miejscowy specjał. W jednej z takich budek udało nam się nawet kupić specjalną Colę z Hiroszimy 😉
Na wyspie znajduje się jeszcze mnóstwo innych ciekawych miejsc o zobaczenia, w tym duże oceanarium, świątynia Daishoin z buddyjskimi posągami i tarasem, z którego rozpościera się piękny widok na wyspę, park Momijidani, z którego kolejką linową można wjechać na szczyt świętej góry Misen, na którym znajduje się podobno obserwatorium, z którego rozpościera się przepiękny widok na wyspę, świątynię, bramę i inne mniejsze wysepki wokół. Na Itsukushimie można również zatrzymać się w jednym z hoteli by wieczorem przejść się na romantyczny spacer i podziwiać typowe „filmowe” japońskie widoki. My niestety nie mieliśmy tyle czasu, ale to dobrze. Dzięki temu jest powód by wrócić tam na przykład jesienią kiedy podobno zmieniające kolor liście nadają Miyajimie jeszcze większego uroku! 🙂
Zapraszam do zobaczenia krótkiego filmiku z wizyty na wyspie 🙂
Jeżeli podobał Wam się wpis zachęcam do klikania serduszka w lewym górnym rogu oraz komentowania 🙂
3 komentarze
Pani Natalio! Kilka dni temu wysłałem Pani e-maila i nie wiem, czy do Pani dotarł. Jeśli nie, to go powtórzę. Pozdrawiam. Teodor Wawoczny z Rudy Śląskiej-Halemby.
Posts like this make the innertet such a treasure trove
Gdyby nie ten wpis, to być może byśmy nie dojechali na wyspę – jelonki super 🙂 jedynie w Narze są bardziej namolne i agresywne 😀