W ostatni weekend dość sporo się działo. Byliśmy w Yokohamie na meczu Jubilo, niedziela i poniedziałek były wolne, więc powylegiwaliśmy się na plaży i pojechaliśmy na festwial fajerwerków, który okazał się czymś w rodzaju procesji poprzebieranych ludzi z lampionami w rękach. Weekend zaczęł się jednak od tego, że w piątek w Japonii, chyba z dwutygodniowym opóźnieniem wypuszczono nową grę, na punkcie której oszalał ostatnio cały świat, czyli Pokemon Go. Co to takiego? Wielu z Was pewnie nie trzeba tego tłumaczyć, moi rodzice na pewno pamiętają jak w podstawówce kupowali mi karty do gry w Empiku z Pokemonami, które później razem z siostrą kolekcjonowałyśmy, a koledzy w szkole nawet wiedzieli jak w to się gra 😉 Dla nas to była wtedy zwykła zabawa w zbieranie kart 😛
Sama gra powstała w 1995 roku w Japonii, a stworzył ją Satoshi Tajiri. Wydawana przez firmę Nintendo, początkowa dostępna była jedynie na konsolę Game Boy, a rok później wypuszczono na jej podstawie bajkę anime opowiadającą o przygodach chłopaka, który nazywa się Ash i jego Pokemona Pikatchu. Skąd nazwa? Stworzona została od japońskiego Poketto Monsutā oznaczającego „kieszonkowe potwory”. Poza nazwą gry, oznacza ona również fikcyjne stworzonka, które w świecie stworzonym przez Tajiri zastąpiły zwierzęta. Poza nimi występują tam też ludzie nazywani trenerami Pokemon, których celem jest albo zebranie wszystkich Pokemonów, albo zdobycie wszystkich 8 odznak, dostępnych w tak zwanych gymach, czyli salach, gdzie trenerzy chodzą trenować swoje stworki. Stworzone zostało to na wzór naszych siłowni, gdzie w realnym świecie ludzie chodzą by trenować samych siebie 😉 Gdy Pokemony są dostatecznie silne, trenerzy toczą nimi walki, by zdobyć wspomniane odznaki, dające przepustkę do możliwości stoczenia pojedynku z najlepszymi trenerami zwanymi Elitarną Czwórką. Co ciekawe, pojawiający się w tamtym świecie region Kanto znajdziemy również na mapie Japonii (okolice Tokio). Na przestrzeni lat powstało nawet coś takiego jak Encyklopedia Pokemon, w której znajdziecie wszystkie informacje na temat wirtualnego świata i żyjących w nim stworzeń-LINK!
W lipcu na rynku znalazła się nowa gra wydana przez firmę Niantic, czyli wspomniane na początku Pokemon Go. W erze smartfonów, dzięki aparatom w telefonach, pozwala ona na łapanie Pokemonów w naszym normalnym świecie połączonym z tym komputerowym. Gracze korzystając z technologii GPS przemierzają dziesiątki kilometrów, a w zależności od tego gdzie się znajdują mogą natrafić na różne Pokemony i łapać je przesuwając palcem po ekranie swojego telefonu. Premiera aplikacji miała miejsce w Stanach Zjednoczonych 6 lipca, a w Japonii dopiero tydzień temu. Dlaczego? Bo twórcy znając Japończyków i ich wręcz maniakalne podejście do Pokemonów bali się, że serwery zostaną przeciążone, a na to nie mogli sobie pozwolić w ojczyźnie gry. W trakcie oczekiwania na premierę, zaniepokojony incydentami za granicą japoński rząd wypuścił nawet instrukcję dotyczącą tego jak grać w Pokemony. 9 wskazówek miało przestrzegać między innymi przed oszustami, przypominać o zabieraniu ze sobą dodatkowych baterii, tak zwanych power banków, bo gra bardzo szybko wyczerpuje baterie w telefonach, a także uświadamiała, że od wielogodzinnego chodzenia latem po dworze można dostać udaru słonecznego 😉
Poniżej macie kilka filmików pokazujących co działo się w Central Parku, gdy pojawił się tam podobno jeden z rzadkich Pokemonów, albo jak kończyli ludzie, którzy trochę za bardzo wczuli się w grę 😉
[video_embed video=”MLdWbwQJWI0″ parameters=”” mp4=”” ogv=”” placeholder=”” width=”350″ height=”200″] [video_embed video=”o3PCCFN65fY” parameters=”” mp4=”” ogv=”” placeholder=”” width=”350″ height=”200″]Dzień po debiucie gry w Japonii cena akcji Nintendo na tokijskiej giełdzie wzrosła prawie dwukrotnie. Pobity został rekord ściągnięć gry w ciągu pierwszych 24h od wypuszczenia aplikacji, a także wydanych pieniędzy na dodatkowe rzeczy, które można kupić by ułatwić sobie rozgrywkę. Sama na początku nie wierzyłam w to co widziałam na filmikach i w to o czym czytałam na różnych portalach internetowych- że ludzie aż tak oszaleli na tym punkcie. Jednak gdy dokładnie tydzień temu gra została uruchomiona w Japonii dosłownie 99% osób spotykanych na ulicach trzyma w ręce telefon, na którym włączone jest Pokemon Go. I nie ma znaczenia czy są to 6 letnie dzieci, czy dorośli ludzie, mający na oko 50-60 lat. W piątek po parkingu, który widzimy z balkonu chodzili rodzice z dzieckiem z telefonami w górze szukający Pokemonów i łapiący zasięg punktów, w których zdobywa się przedmioty potrzebne do gry. W niedzielę spotkaliśmy nawet 3 kobiety w wieku mniej więcej naszych Mam, które chodziły od jednego do drugiego PokeStopa (miejsca na mapie, które w rzeczywistości zwykle jest jakimś zabytkiem, albo ważnym miejscem na mapie danego miasta) i zdobywały punkty doświadczenia, jednocześnie szukając Pokemonów. We wspomnianym na początku “festiwalu fajerwerków” jeden z mężczyzn zrobił sobie z brzucha wielkiego Pokeball’a, adwóch innych chłopaków szło w samych stringach nawiązujących do Pokemonów. Gdy w poniedziałek pojechaliśmy na kolację do Hamamatsu to samo- w zasadzie każda napotkana osoba grała w tą grę, a przed stacją kolejową, gdzie znajdowało się kilka gymów (miejsc do toczenia walk) i wspomnianych PokeStopów stały dosłownie dziesiątki ludzi grających w Pokemon Go. Istny obłęd!
[video_embed video=”jwjGQmzheT8″ parameters=”” mp4=”” ogv=”” placeholder=”” width=”350″ height=”200″]Poza tym, że świat oszalał, ludzie spadają z klifów poszukując nowych gatunków wirtualnych stworków, wpadają pod pociągi i generalnie trochę wariują, a każdy chodzi z telefonem w ręce to zauważam jednak kilka pozytywów u tych, którzy rozsądnie podeszli do tematu. Ludzie wyszli z domów- by grać w tą grę trzeba się przemieszczać i to najlepiej pieszo. Wiele dzieci zamiast siedzieć przed komputerami chodzi po okolicy, albo spotyka się z kolegami i koleżankami by poszukać Pokemonów. Dorośli ludzie wstydzą się zwykle tego, że grają i wyprowadzają swoje psy na spacery 6 razy dziennie. A co z tymi, co nie mają psów? Tu powstało coś naprawdę wspaniałego… Schronisko dla zwierząt w Stanach Zjednoczonych zamieściło ogłoszenie w stylu „jesteś dorosły i wstydzisz się chodzić sam po ulicach z telefonem poszukując Pokemonów? Wypożyczymy Ci psa za 5$, którego wyprowadzisz na spacer, a ludzie będą myśleli, że jest Twój”. Efekt? Powstała już nawet lista oczekujących, bo liczba bezdomnych psiaków była za mała na ilość chętnych do wyprowadzenia ich! Zebrali tyle pieniędzy, że mogli znieść opłatę adopcyjną, ludzie wrzucali zdjęcia na swoje portale społecznościowe z wyprowadzanymi psami, co doprowadziło do tego, że inni przychodzili pytając o możliwość adopcji konkretnego zwierzaka, a kilkoro nawet w trakcie spaceru zadzwoniło, że nie byli świadomi tego, że chcieliby mieć psa, ale właśnie po tych kilku spacerach sobie to uświadomili i nie będą przyprowadzali go już z powrotem tylko przygarną do siebie do domu. Podobno aktualnie w schronisku, które zapoczątkowało tą akcję nie ma już psów, które można by wypożyczyć, bo wszystkie zostały zaadoptowane, w związku z czym pożyczają je od innych schronisk. Dla mnie? BOMBA! Już nawet dzisiaj na Facebook’u widziałam ogłoszenie, że schronisko w Chorzowie rozpoczęło taką samą akcję- LINK!
Wiele osób zapyta czy nie dało się wychodzić na spacery bez tej aplikacji? Albo czy jak ktoś chciał wyprowadzić psa ze schroniska to nie mógł tego zrobić sam od siebie? Czy dzieci nie mogły ruszyć się z domu po to żeby pograć w piłkę? No jak widać nie, bo tak się wcześniej nie działo. Nie chcę pisać, że ta aplikacja to samo dobro, bo wieczne wpatrywanie się w ekran swojego telefonu nie jest trochę chore, ale wszystko jest dla ludzi, a jak podejdzie się do tego z umiarem, to może to być co najmniej ciekawe doświadczenie 😉 Swoją drogą przypuszczam, że wiele prac naukowych zostanie napisanych na temat tego, jak ludzie zareagowali na tę aplikację i jak ciekawe socjologicznie jest to zjawisko 😉
Na koniec kilka ciekawych obrazków, które rzuciły mi się w oczy w Internecie 😉
Jeżeli podobał Wam się wpis zachęcam do klikania serduszka w lewym górnym rogu oraz komentowania 🙂