Puchar Świata w Rugby rozgrywany jest w tym roku w Japonii. W sobotę byłam na moim drugim meczu rugby w życiu. Przed spotkaniem doczytywałam jeszcze nie tylko zasady gry, ale nawet sposoby zdobywania punktów. Co z tego, że nie miałam na temat tego sportu zielonego pojęcia- było genialnie! Nie sądziłam, że jako zagorzała fanka piłki nożnej napiszę kiedyś, że inny sport skradł moje serce.
Relację wideo z meczu znajdziecie w wyróżnionych story na moim Instagramie!
Niecały tydzień temu wymyśliłam sobie, że chciałabym pójść zobaczyć mecz Pucharu Świata w rugby. Wszystko dlatego, że jednym ze stadionów, na których toczy się ta trzecia co do wielkości impreza sportowa na świecie, jest Ecopa. Stadion, który został wybudowany na Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii znajduje się w mieście Fukuroi, graniczącym z naszą Iwatą. Jubilo gra na nim zwykle kilka meczów w sezonie- tych ważniejszych, na które przyjdzie więcej kibiców. Kryminałem byłoby więc nie skorzystać z takiej okazji. Co z tego, że do tej pory, jeśli chodzi o rugby, to byłam na jednym meczu, a w zasadzie to na jednej połówce tego meczu. Nie trzeba być przecież ekspertem w danej dziedzinie by poczuć panującą dookoła atmosferę. Tym bardziej, jeżeli na boisku jedną z drużyn mają być gospodarze turnieju, czyli The Brave Blossoms.
Krótka historia rugby w Japonii
Rugby w Japonii zyskuje na popularności z każdym rokiem. Pierwszy zarejestrowany mecz rozegrany został w 1866 roku. Grano zwykle w miastach portowych takich jak Kobe, czy Jokohama, gdzie do rozgrywek dochodziło pomiędzy załogami różnych statków handlowych, głównie brytyjskich. Pierwszy międzynarodowy mecz i utworzenie reprezentacji Japonii datowane jest na 1932 rok. Kwitnące Wiśnie zagrały wtedy przeciwko delegacji handlowej Kanady. Liga ruszyła w 1948 roku i aż do 2003 nazywana była Japan Company Rugby Football Championship. Grały w niej głównie drużyny zakładowe takie jak Yawata Steel, Toyota Motors, Toshiba Fuchu, Kobe Steel, czy Yamaha Rugby. W 2003 roku ligę zakładową wchłonęła Top League, co znacznie przyspieszyło rozwój tego sportu w kraju i jednocześnie wyniosło drużynę narodową na dużo wyższy poziom. Jednak do dziś w lidze nie wszyscy zawodnicy są zawodnikami profesjonalnymi.
Kluby wciąż należą do zakładów handlowych, a grający w nich Japończycy w większości przypadków są też pracownikami swoich firm. Jedynie zawodnicy klasy światowej i reprezentanci kraju mogą liczyć na bardzo wysokie kontrakty. Top League gra poza sezonem Super Rugby w związku z czym kluby mogą kontraktować najlepszych zawodników z krajów półkuli południowej, które są światowymi potęgami w tym sporcie. Od 2012 roku najlepsi gracze Top League, tacy jak George Gregan, Tony Brown, czy Jaque Fourie byli najlepiej zarabiającymi graczami rugby na świecie. W tym momencie, 2 z 3 najlepiej zarabiających graczy na świecie również należy do dwóch japońskich klubów- Kobe Steelers (Dan Carter-1,1 mln funtów) i Suntory Sungoliath (Matt Giteau- 1mln funtów). Tak wysokie pensje miały oczywiście pomóc w ściągnięciu do Kraju Kwitnącej Wiśni światowych sław i tym samym popularyzację tego sportu w Japonii.
Kibice w samym środku… niczego
Tak naprawdę uświadomiłam sobie jak wielkiej rangi jest to impreza już dzień wcześniej w najmniej spodziewanym dla mnie momencie. W czwartek pojechałam zwiedzić prefekturę Gifu. Nocowałam w hotelu na kompletnym zadupiu. Nie da się tego inaczej określić. Godzina drogi samochodem od centrum miasta, sam środek gór, a hotel nie widział chyba remontu od dobrych 20 lat. I stojąc tak sobie na tym kompletnym odludziu, z kawą w ręku, podziwiając z dachu hotelu roztaczającą się dookoła panoramę Alp Japońskich, poznałam starszą parę z Nowej Zelandii w wieku gdzieś pomiędzy 60-70 rokiem życia. Przyjechali ze swoimi znajomymi do Japonii na 40 dni. Wszystko z powodu Pucharu Świata w rugby. Gdy chciałam zabłysnąć mówiąc, że w sobotę też wybieram się na mecz, powiedzieli, że oni teraz jeszcze zwiedzają i wracają w okolice Tokio dopiero na mecze finałowe. Mecze w grupie dla Nowej Zelandii to czysta formalność. Pomyślałam sobie „Serio?” Nawet w samym środku niczego spotkać kibiców, którzy przyjechali tu głównie z powodu tego Pucharu? https://twitter.com/JaKuba87/status/1178550893836410880
Tłumy ciągnące na mecz
Podczas sobotniego meczu Japonia mierzyła się z drugą najlepszą drużyną na świecie, czyli Irlandią. Swój pierwszy mecz, otwierający mistrzostwa, wygrali pokonując Rosję 30:10. Dla jasności- Japonia w światowym rankingu zajmowała przed turniejem 10 miejsce. Już po pierwszym triumfie wszystkie bilety, które zostały jeszcze w sprzedaży zostały od razu wykupione. Sobotnie spotkanie rozpoczynało się o 16:15, w związku z czym od 13 stacje kolejowe w pobliżu Fukuroi przepełnione były kibicami. Wiecie, Fukuroi to bardzo małe jak na japońskie standardy miasteczko. Chyba nawet mniejsze od naszej Iwaty. Jak nagle zjeżdża się do niego prawie 48 tysięcy kibiców, to robi się ciekawie. Pociągi, przejeżdżające przez stację Aino były opóźnione w jednym i drugim kierunku po 30-40 minut. Jak na japońskie standardy to prawdziwy chaos komunikacyjny 😀
Do pociągu w Iwacie wsiadałam tyłem, dopychając się tak, by tylko drzwi nie przycięły mi nosa. 15 minut podróży i zatrzymanie pociągu tuż przed stacją. Bramki na peronie nie dawały rady, w związku z czym ludzie nie byli w stanie wydostać się z peronów i trzeba było jakoś regulować ten tłum na stacji. Najłatwiej nie dowożąc po prostu kolejnych kibiców. Po wyjściu ze stacji zrobiło się już jednak bardzo przyjemnie. Poprzebierani zarówno Japończycy jak i Irlandczycy, wszyscy uśmiechnięci, śpiewający i robiący sobie ze sobą zdjęcia. Ciężko chyba wyobrazić sobie dwie bardziej przyjaźnie nastawione do świata grupy kibicowskie 😉 W drodze na stadion co kilka metrów stali wolontariusze trzymający w rękach specjalnie przygotowane na ten dzień ramki, w których można było zapozować i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Pod stadionem akcja promocyjna jednego ze sponsorów, czyli Lipovitan D, rozdającego każdemu chętnemu swojego energy drinka, w czym nie byłoby zupełnie nic dziwnego, gdyby nie cała organizacja. Po napój ustawiało się w kolejce, podchodziło do lady, dostawało odkręconą już buteleczkę, przechodziło się z nią kilka metrów ( w tym czasie każdy miał czas na wypicie shota), następnie podchodziło do ustawionych kubłów na szkło, wyrzucało buteleczkę, za co obsługa serdecznie, po wielokroć dziękowała, przechodziło przez jeszcze jedną kontrolę sprawdzającą czy przypadkiem nie zabraliśmy buteleczki ze sobą i dopiero szło się dalej 😉 ahh jakie to japońskie. Do tego oczywiście miejsca specjalnie zaaranżowane pod pamiątkowe zdjęcia, Irlandczycy sprzedający na nielegalu pamiątkowe szaliki, czy malowanie twarzy i możliwość wirtualnego pogrania w rugby.
Oczywiście nie miało prawa zabraknąć też Heinekena. W związku z tym, że środowisko kibicowskie rugby uwielbia złoty trunek, organizatorzy byli po stokroć uprzedzani o tym, że podczas żadnego meczu, w żadnej strefie kibica, pod żadnym stadionem NIE MA PRAWA zabraknąć piwa. I nie brakowało 😉 Można je było kupić zawsze i wszędzie 🙂 Fakt, że puszka kosztowała 700 jenów 😀 ale cóż…
Co koniecznie trzeba wiedzieć przed rozpoczęciem meczu?
30 minut przed rozpoczęciem meczu weszłam na trybuny poszukać swojego miejsca. Siedziałam w 5. rzędzie od murawy, przez co może nie widziałam wszystkiego idealnie z góry, ale za to byłam bardzo blisko tego, co działo się na boisku. Jak na załatwianie biletów na taki mecz 4 dni wcześniej- ciężko było sobie wyobrazić lepsze miejsce. I teraz tak- dla jasności podkreślę to w tym miejscu raz jeszcze. Jeśli chodzi o rugby jestem kompletnym laikiem 😀 Siedząc na swoim miejscu doczytywałam jeszcze na szybko zasady gry. Najważniejsze kwestie, których udało mi się dowiedzieć: – w rugby gramy 2 połowy po 40 minut – to, że minął czas nie oznacza kończa połowy/meczu. Gramy aż piłka nie opuści boiska/ nie zakończy się rozgrywana akcja- tak przynajmniej mi się wydaje 😀 – punkty zdobywa się poprzez najbardziej emocjonujące przyłożenie (5 pkt), podwyższenie (2 pkt), kop na bramkę z rzutu karnego (3 pkt), drogpol (3 pkt) i karne przyłożenie (7 pkt). – mimo tego, że na pierwszy rzut oka może się wydawać, że wszystkie chwyty są dozwolone, to nie można łapać zawodników za szyję i głowę – zawodnik powalony na ziemię musi się natychmiast pozbyć piłki.
Powiedzmy, że podczas meczu w miarę ogarniałam to co się dzieje, mając tą elementarną wiedzę, którą przytoczyłam u góry. Rugby wydaje się być dość prostym sportem- takim, który każdy kibic powinien w miarę szybko ogarnąć. Super efektowne jest podnoszenie się wzajemnie zawodników, by przejąć piłkę po wyrzucie z autu, młyn i ładowanie się wzajemnie w nogi, gdy chcą zatrzymać przeciwnika biegnącego z piłką. A na trybunach? Jedna wielka przyjazna atmosfera. Taka wprost odwrotnie proporcjonalna do „agresji” na boisku. Od razu przyszło mi niestety porównanie do piłki nożnej, gdzie mamy Neymara składającego się z bólu po lekkim dotknięciu czubkiem palca i kibiców nawalających się ze sobą czy to na trybunach czy poza stadionem.
Szacunek, szacunek i raz jeszcze szacunek
https://twitter.com/NataG_Kaminska/status/1177892443104018432 Mecz zakończył się wynikiem 19:12 dla Japonii, pomimo tego, że do przerwy to Irlandia prowadziła 9:12. Tego, co działo się na trybunach po przyłożeniu dla Japonii w drugiej połowie nie da się opisać słowami. Musicie to zobaczyć sami! Wejdźcie na mojego Instagrama i kliknijcie w wyróżnione na profilu story z tego meczu. Albo nie wchodźcie. Nie zobaczycie wtedy łez w oczach dorosłych kobiet i mężczyzn, którzy cieszyli się jakby ich drużyna zdobywała właśnie tytuł mistrzowski. Dwie sytuacje, które najbardziej zapadną mi w pamięci po tym meczu. Pierwsza. Japońscy kibice śpiewający hymn Irlandii z kartek, które im rozdano przed meczem. No kurczę. Magia. Jak lepiej okazać szacunek kibicom drużyny przeciwnej? Druga. Szacunek pomiędzy zawodnikami. Irlandia, będąca zdecydowanie lepszą w teorii kadrą w tym sporcie ustawiła się po meczu w szpaler, przez który przechodziła zwycięska Japonia. Co zrobili zawodnicy z Japonii? To samo. Gdy przeszli przez oddający im cześć „tunel” sami ustawili się w taki sam, by przegrani tego dnia Irlandczycy również mogli poczuć szacunek ze strony przeciwników. https://twitter.com/NataG_Kaminska/status/1178132104166535168 Wracając do domu, wręcz biegłam ze stadionu na stację by zdążyć zobaczyć mecz Jubilo. Wsiadłam chyba do jednego z pierwszych pociągów, które odjeżdżały po meczu. W pociągu poznałam Irlandczyków i Nowozelandczyków, którzy spieszyli się na shinkansena, by jeszcze tego samego wieczoru wrócić do Tokio, skąd następnego dnia wracali do swoich domów. To oczywiście nie był dla nich pierwszy Puchar Świata, latają za swoją drużyną narodową po całym świecie. Na samym meczu w Fukuroi Irlandczyków było dobrych kilka tysięcy. Gdy powiedziałam im, że był to mój drugi mecz rugby w życiu, a w zasadzie pierwszy cały, powiedzieli mi, że po tym co działo się dzisiaj na boisku i trybunach nie wierzą w to, że nie pójdę na trzeci, czwarty, piąty… I wiecie co? Myślę, że mieli rację.
7 komentarzy
Świetnie widze było:), tez z chęcią poszłabym na taki mecz:)
Fajnie że Ci się spodobało, ja akurat nie lubię takich dyscyplin więc wiem że to nie dla mnie, może kiedyś zmienię zdanie i się przekonam
Moje dzieci w środę idą na pierwszy trening.
Mam wrażenie, że w przypadku wielu wydarzeń sportowych ważna jest ekipa, z jaką się wybiera. Od ludzi wiele zależy. A inna sprawa, że atmosfera wydarzeń sportowych np. biegów ulicznych, meczów, szybko się człowiekowi udziela. 😉
Pojęcia nie mam na czym polega gra w rugby, ale poszłabym z chęcią na taki mecz 🙂 Lubię tą atmosferę stadionową (kulturalną oczywiście) . Ciekawy wpis 🙂
7 lat mieszkania w Australii i wciąż nie pojmuję uwielbianego tu rugby. Co więcej, wciąż gubię się odróżniając rugby od futbolu australijskiego! Podziwiam zachwyt 😉
Ja też nigdy nie byłam na meczu rugby i nie znam zasad. Teraz, dzięki Tobie, mam ich zarys, “a przynajmniej tak mi się wydaje” jak dodajesz sama :)) Ja mam ochotę wybrać się na mecz hokeja w Kanadzie, ciekawe czy mnie porwie, bo przed telewizorem jakoś nie bardzo, a Kanadyjczycy tacy w nim rozkochani 🙂