Dzisiaj tylko szybka relacja z wyjścia na wczorajszy sparing. Sparing jak sparing, ale było kilka przyjemnie zaskakujących sytuacji, które zdecydowanie chciałabym tutaj opisać. O 12 Jubilo grało mecz towarzyski z jedną z koreańskich drużyn. Spotkanie samo w sobie było chyba jakieś tajne… Zamknięte dla kibiców i dziennikarzy, w dodatku nawet na oficjalnej stronie Jubilo o nim w ogóle nie wspomniano, co tutaj jest dość dziwne i niespotykane.
Na samym początku wczorajszego wyjścia dowiedziałam się, dlaczego ludzie w Iwacie raczej niechętnie jeżdżą taksówkami i dlaczego jak tylko wspominaliśmy opiekującemu się tutaj Krzysiem Fabricio, że pojadę gdzieś taksówką, to od razu pokazywał, że przecież to kosztuje i lepiej jak jego żona po mnie przyjedzie albo on nas gdzieś zawiezie. Przejechanie niecałych 3 km na Yamaha Stadium spod stacji kolejowej w Iwacie kosztowało ponad 1400 jenów, czyli około 14 dolarów 🙂 a co… grosze 😉 Gdy już dotarłam na miejsce, po zatrzymaniu się na prawie każdym możliwym czerwonym świetle, wydawało mi się, że jestem spóźniona, bo wstępnie mecz miał się zacząć o 11:30. Kiedy jednak wysiadłam z taksówki było trochę za cicho. Bramy, które NA PEWNO miały być otwarte okazały się pozamykane na wszystkie spusty, a ludzi na trybunach nie było w ogóle. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że może sparing został gdzieś przeniesiony, ale przecież ktoś by mi o tym powiedział. Weszłam do budynku jedynymi otwartymi drzwiami. Były to biura, a po chwili podszedł do mnie jakiś mężczyzna. Niestety nasze dogadanie się od samego początku było spisane na straty, gdyż on mówił do mnie jedynie po japońsku, ja do niego po angielsku i skończyło się na wymianie uśmiechów i pokazaniu mi żebym chwile poczekała. Po kilku minutach przyszła jedna z pracownic klubu, która jak próbowałam przekazać o co mi chodzi poszła po jeszcze kolejną, a ta już na szczęście okazała się osobą, która kiedyś również robiła za tłumacza dla zagranicznych zawodników.
W tym miejscu mała dygresja. W Japonii o tyle fajne i przemyślane jest to, że ludzie w firmach nie pracują podobno non stop na tych samych stanowiskach. Żeby nie popaść w rutynę przesuwani są co kilka lat do innych działów, w których mogą się rozwijać, uczyć kolejnych rzeczy i stawiać przed sobą nowe wyzwania.
Tak więc gdy była Pani tłumacz, a obecnie pracownik działu administracji przyszła żeby mi pomóc, udało się w końcu wytłumaczyć po co w ogóle przyjechałam na ten stadion. Z początku trochę zdziwiona zaczęła mi tłumaczyć, że sparing jest zamknięty dla kibiców i mediów i że bardzo jej przykro. Nie dając za wygraną i nie chcą wracać do mieszkania kolejną taksówką za 14 dolarów, pokazałam na plakacie Krzysia, mówiąc skąd w ogóle się tu wzięłam. Okazało się to kluczem do wszystkiego 🙂 Cała trójka nagle zaczęła mnie ochoczo witać, przedstawiać się i dziękować, że w ogóle przyjechałam po czym zaprowadzili mnie na trybunę pytając czy nie chcę jeszcze dodatkowo czegoś do picia. Na całym 15 tysięcznym stadionie siedziałam sobie ja, dwóch operatorów małej kamery, którzy prawdopodobnie nagrywali spotkanie dla trenerów i rezerwy obu drużyn.
Tutaj znowu krótki przerywnik. Praktycznie za każdym razem gdy pierwszy zespół rozgrywa z kimś sparing, to po ich meczu grają między sobą rezerwy obu drużyn. Kolejna praktyczna rzecz, dzięki której za jednym razem można zorganizować dwa sparingi, na jednym obiekcie i z jednym transportem.
Mecz sam w sobie był bardzo ciekawy. Ciekawszy niż niektóre mecze Ekstraklasy 😉 Japończycy non stop biegają, więc wyprowadzana była akcja za akcją. Czasem dość chaotyczne i z wieloma stratami, ale generalnie na plus. Spotkanie zakończyło się wygraną Jubilo 1:0. W przerwie meczu gdy wstałam żeby rozprostować nogi usłyszałam nagle, że ktoś coś do mnie mówi. Odwróciłam się i stało za mną kilku starszych mężczyzn. Zapytali czy nazywam się Natalia i kłaniając się zaczęli po kolei przedstawiać. Zaczynając od Dyrektora Zarządzającego z ramienia Yamahy, poprzez Dyrektora Sportowego i innych Dyrektorów, których nie zdążyłam zapamiętać. Pytali o to jak podoba mi się w Japonii, czy jestem tu pierwszy raz, wspominali o tym, że w zeszłym sezonie tracili sporo bramek i Krzysiek jest teraz ich nadzieją na awans do J1, jakim to wydaje się świetnym zawodnikiem, zapraszali na pierwszy mecz w sezonie i powiedzieli, że zgłosiła się do nich nawet Polska Ambasada, która chce wysłać swoich przedstawicieli na inauguracyjne spotkanie. Na początku trochę oszołomiona sytuacją, po chwili zaczęłam dziękować za przywitanie, a gdy tłumaczyłam, że nie wiedziałam, że dzisiejsze spotkanie jest zamknięte dla kibiców od razu Dyrektor Zarządzający powiedział mi, że nie ma najmniejszego problemu, bo przecież jestem „member of the club”. Krótkie, proste zdanie, a człowiekowi od razu się robi sympatycznie 🙂
Po zakończeniu sparingu odwiedziłam jeszcze klubowy sklepik, w którym kilka innych osób też akurat w samym środku dnia robiło zakupy. Gadżetów mnóstwo. Indywidualne szaliki z numerami zawodników I drużyny, koszulki, zabawki dla dzieci, ręczniki, kubki, szaliki wyjściowe, różne limitowane edycje ubrań, plakaty i wszystko co by tylko przyszło do głowy. W ramach drobnych zakupów nabyłam breloczek i przypięłam od razu do kluczy. Tym samym po wczorajszym wyjściu oficjalnie zostałam już kibicem Jubilo!
P.s.
Miało być szybko i krótko, a wyszło jak zwykle 😉
3 komentarze
Podglądaj światowy poziom prowadzenia klubu. Tylko uważaj zeby szok nie był zbyt duży …
Bardzo ciekawe. Czekam na dalsze wpisy!!!
Wyszło jak zawsze fajnie 🙂
Ja też chce breloczek bo już od jakiejś chwili jestem kibicem Jubilo