Dzisiaj rano Korea Północna wystrzeliła w kierunku Japonii kolejny pocisk balistyczny. Przeleciał on nad wyspą Hokkaido i wpadł do Pacyfiku, 2200 km od terytorium Japonii. Był to już drugi taki incydent w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Pierwszą rakietę, która przeleciała nad terytorium Japonii wystrzelono nad ranem, 29 sierpnia. Ta pierwsza również spadła do Oceanu, jednak ponad 800 km bliżej lądu. Zaledwie 5 dni później, w niedzielę 3 września rano, Korea ogłosiła, że udało Jej się skonstruować bombę wodorową, którą będą w stanie umieścić w pociskach balistycznych o międzykontynentalnym zasięgu, a w okolicach południa przeprowadziła szóstą, tym razem udaną próbę jądrową. Efektem było wykryte przez Chińską Państwową Agencję Sejsmologiczną trzęsienie ziemi o sile 6.3 mag., odczuwalne nawet nie tylko w Korei Południowej, ale również w Chinach. Również Japońskie agencje sejsmologicznej poinformowały opinię publiczną o prawdopodobnej próbie nuklearnej. Osiem minut po pierwszym wstrząsie miał miejsce drugi, o sile 4,6, w dodatku praktycznie w tym samym miejscu, a epicentrum wstrząsu było na głębokości „zera” kilometrów, czyli na powierzchni ziemi. Efektem niezaprzestania prowadzenia przez Koreę Północną programu nuklearnego są liczne sankcje nakładane na ten kraj przez ONZ. Ostatnie z nich, przegłosowane jednogłośnie przez Radę Bezpieczeństwa, mają ograniczyć dostawy ropy naftowej do Korei Północnej, wprowadzają również całkowite embargo na dostawy gazu ziemnego, oraz obejmują zakaz eksportu północnokoreańskich wyrobów tekstylnych. Reakcja przywódcy KRLD, Kim Dzong Una, była natychmiastowa. Wczoraj komitet zajmujący się relacjami zewnętrznymi Korei wydał oświadczenie, w którym zagroził, że użyje broni jądrowej by zatopić Japonię, a USA obrócić w “popiół i ciemność”. Wczoraj wieczorem na Twitterze można było znaleźć kilka artykułów, na mniej znanych portalach internetowych, które przedstawiały zdjęcia satelitarne, na których widać było przygotowania Koreańczyków z Północy do wystrzelenia kolejnego pocisku. Nie wiadomo było tylko gdzie i jakiego.
Dziś rano o 7:06 pocisk IRBM, czyli rakietowy pocisk balistyczny pośredniego zasięgu, został wystrzelony z Sunan, miasta znajdującego się blisko Pjongjangu i przeleciała łącznie 3700 km, by po 16 minutach lotu wylądować w Oceanie. Tak jak za pierwszym razem tak i dziś na północy Japonii zabrzmiały alarmy zarówno na ulicach jak i z telefonów komórkowych.
Sirens echoed in the streets of Hokkaido after North Korea launched a missile over northern Japan https://t.co/ZgPcmUgqDW pic.twitter.com/5B8wEdRuGo
— CNN International (@cnni) September 15, 2017
Głos spikera wzywał do schowania się w budynkach lub w piwnicy, po czym po kilku minutach alarm został odwołany. W Iwacie alarmu nie włączono. Ani za pierwszym razem, ani za drugim razem. W sierpniu, przy pierwszej próbie, alarmy włączono także w Tokio. Tym razem tylko na wyspie Hokkaido. Rząd Japoński utrzymuje, że dzisiejszego ataku spodziewał się już od wczoraj, a na podstawie trajektorii lotu był w stanie obliczyć, że pocisk nie spadnie na terytorium Japonii i to dlatego nie próbował go zestrzelić.
Gdy obudziłam się rano i zobaczyłam SMS „czy wszystko u nas ok?” domyśliłam się, że znowu musiało się coś wydarzyć. Szybko zajrzałam na Twittera, gdzie przeczytałam o wystrzeleniu pocisku, po czym weszłam na WP i przeczytałam artykuł o tym, jak to Korea Północna wystrzeliła pocisk w kierunku Japonii, a rząd ogłosił alarm i kazał się ludziom ukrywać w schronach… Generalnie sytuacja przedstawiona była tak, jakby co najmniej zaczynała się tu już wojna. Z czasem tekst został edytowany i podano w nim więcej merytorycznej treści. A jak to tak naprawdę u nas wygląda?
Tak jak wspomniałam, gdyby nie poranny przegląd prasy to w ogólnie nie wiedzielibyśmy o tym, że cokolwiek takiego miało miejsce. Oczywiście dla ludzi mieszkających na Hokkaido, pobudka o 7 rano z powodu alarmu przeciwlotniczego zapewne nie była niczym miłym ani przyjemnym, ale zarówno na filmiku powyżej, jak i na tych, które znalazły się w sieci po pierwszym ataku, paniki wśród ludzi nie widać. W porannej telewizji oczywiście temat był wałkowany przez kilka godzin, jednak w okolicach południa płynnie przeszli do omawiania tajfunu, który zbliża się powoli do wyspy Honsiu, na której mieszkamy. Gdy w sierpniu, po wcześniejszej próbie rakietowej Krzysiek rozmawiał na ten temat z osobami w klubie, a ja z koleżankami, to wszyscy podchodzili to tego nad wyraz spokojnie. Stwierdzili, że faktycznie trochę się przestraszyli, bo nigdy rakieta nie przeleciała jeszcze nad terytorium Japonii, zwykle wpadała co najwyżej do Morza Japońskiego, ale byli wręcz przekonani, że Korea nie porwie się na zaatakowanie ich kraju. Tym razem było jeszcze spokojniej. Nawet w mediach japońskich nie było to aż taką sensacją jak ostatnio. Oczywiście, fakt ten został odnotowany, ale bez większych emocji. Natychmiastową reakcją popisała się natomiast Korea Południowa, która w czasie gdy północno- koreańska rakieta była jeszcze w powietrzu, wystrzeliła dwa pociski w kierunku północy, z których jeden wpadł do morza, a drugi w planowane miejsce, na granicy dwóch krajów. Rozmawiając dzisiaj ze znajomym mieszkającym w Nagoi usłyszałam od Niego, że wiadomo, że odczuwa się w takiej sytuacji niepokój, jednak nie spodziewa się On by w najbliższym czasie miała zacząć się jakaś wojna. Był za to ewidentnie zawiedziony i zdenerwowany postawą japońskiego rządu, który we wszystkim liczy tylko na Stany Zjednoczone. Jednocześnie napisał, że jeżeli jakakolwiek wojna miałaby się zacząć, to tylko po tym jak to Stany pierwsze zaatakowałyby Północny Reżim. Zaznaczył jednak, że jego znajomi w Stanach Zjednoczonych sprawiają wrażenie dużo bardziej przerażonych, niż Ci z Japonii. Prosiłam Krzyśka by dziś znowu porozmawiał na ten temat z kolegami z drużyny i osobami pracującymi w sztabie szkoleniowym. Dla nich tematu w zasadzie nie było.. Również dużo bardziej obawiają się nadchodzącego tajfunu niż ewentualnej groźby III wojny światowej. Pomyślałam więc, że może to kwestia podejścia Japończyków, że to oni mają jakieś „upośledzony” instynkt samozachowawczy. Poprosiłam więc również o opinię Polonię japońską. Zdania były podzielone, jednak zdecydowana większość uważała, że póki co nie ma realnego zagrożenia. Trump i Kim prężą się wzajemnie przed sobą, jednak żaden z nich nie chce tak naprawdę wykonać ostatecznego kroku. Ich japońscy znajomi i współpracownicy uważają również, że “Korea to tak w sumie chce trafić w USA, a jakby trafiła w Japonię to jakby co Stany Zjednoczone i tak ich obronią”. Paniki zdecydowanie nie ma, ociera się to wręcz o spokój jak na rybach. Czy jest to tak do końca rozsądne podejście? Czas pokaże.. Ciekawie w tym temacie wypowiedział się jednak na grupie Polonii Emil Truszkowski, prowadzący na You Tube konto „Prosto z KRLD” nadając całej sprawie lekko odmienny obraz:
„Krótki komentarz bazujący na analizie ekspertów a nie plotkach. Korea Północna testuje broń atomową i rakietowa ponieważ stara się pokazać swoją siłę i zdolności obronne przeciwko USA. Korea Północna, z jej punktu widzenia, realnie boi się inwazji USA w stylu Afganistanu i Iraku. Nauczyli się z tych historii tego, że jeśli oddadzą broń atomową to Amerykanie ich w dogodnym momencie obalą. Stąd KRLD inwestuje w uzbrojenie które odstraszy USA. Amerykańskie manewry wojskowe przekonują ich że są zagrożeni. KRLD wie że atak na Japonię lub Guam skończyłby się odwetem nuklearnym na Pjongjang dlatego nigdy nie uderza pierwsi. Musi wyglądać ,że są w stanie odpowiedzieć zbrojnie aby nastraszyć Amerykanów. Koreanskie rakiety w przypadku wojny wycelowane są w amerykańskie bazy w Japonii bo tu stacjonują amerykańskie bombowce. Koreańczycy pamiętają że naloty dywanowe na ich kraj w trakcie wojny koreańskiej przeprowadzane były przez samoloty startujące z Japonii. Rakiety mają wyeliminować amerykańskie bazy w przypadku wojny i uniemożliwić naloty. To kolejny straszak na jakikolwiek atak na KRLD. Sytuacja nie uspokoi się dopóki obie strony nie zaczną się słuchać i nie zaczną rozmawiać. Niestety amerykańskie sankcje tylko bardziej prowokują Koreańczyków. Obawiam się tylko tego, że ktoś coś może schrzanic i jak taka rakieta spadnie na coś w Japonii to może to wywołać przypadkowo konflikt. Wolałbym też żeby już przestali strzelać.”
W podobnym tonie wypowiadał się we wrześniu po udanej próbie nuklearnej Will Ripley, korespondent CNN, twierdząc, że broń ta jest dla Kim Dzong Una swego rodzaju zabezpieczeniem, przed amerykańskimi atakami i próbom przejęcia kraju, tak jak miało to miejsce na przykład w Iraku czy Syrii.
My Q to @WillRipleyCNN: "How dangerous is North Korea, really?" https://t.co/qMC0nMQVP6
— Brian Stelter (@brianstelter) September 4, 2017
Czytając również wypowiedzi Japończyków w jednym z artykułów japońskiego Times’a widać, że starają się oni przyzwyczajać do panującej sytuacji. Czy są wystraszeni? No są, ale co mają zrobić? Podróżni na lotnisku Obihiro powiedzieli, że „ Tylko czują ulgę, że nie miało to na nich wpływu”. Bardziej boją się tego, jaki cała ta sytuacja może mieć wpływ na ich codzienne życie- „Boimy się, że może to mieć wpływ na nasze życie począwszy od połowów po turystykę” powiedział Hironori Matsura, urzędnik z miasta Erimo. Podobne obawy ma właściciel restauracji z sushi, który również boi się, że w Erimo będzie się pojawiać mniej turystów, przez może to mieć wpływ na jego interes. Czy to dobrze? Nie wiem, okaże się pewnie za jakiś czas. Może ludzie powinni tu wywierać większą presję na swój rząd i wymagać od nich rozwiązania sytuacji niekoniecznie poprzez kolejne sankcje, które jak widać tylko zaogniają sytuację. Przyzwyczajanie się, do tego, że dzieje się źle nie jest niczym dobrym. Mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie tu to tego, co zobaczyłam kilka godzin temu, znowu na WP. Kolejny atak terrorystyczny w Londynie. Kilkanaście osób rannych, dzięki Bogu, że tym razem chyba nikt nie zginął. Jak duża jest ta informacja na głównej stronie portalu? Mniejsza niż obrażenie posłanki PiS przez posła PO……. Zaczynamy przechodzić nad tym wszystkim do porządku dziennego, a kolejne ataki terrorystów i gwałty na kobietach nazywane są “incydentami” w myśl poprawności politycznej…
Wracając jednak do tematu Korei- jak ja się odnajduję w całej tej sytuacji? Czy się boję? Trochę na pewno, bywały i momenty paniki, jednak z dnia na dzień i z rozmowy na rozmowę widzę, że sytuacja faktycznie nie jest aż tak tragiczna, jak starają się to przedstawić media, dla których liczy się przede wszystkim „klikalność” w sensacyjne tematy. A te sensacyjne tematy przyprowadzają moją rodzinę i bliskich o ataki serca z samego rana bądź późno w nocy. Pierwszy raz zauważyłam to już w kwietniu, gdy atmosfera zaczęła się zagęszczać, a w Polsce pisano o tym, że Japonia stoi na skraju wojny. Przyleciałam wtedy po Świętach do Iwaty i po pierwszych kilku rozmowach zauważyłam, że sytuacja na miejscu jest zgoła odmienna od tej, którą przedstawiały wtedy polskie telewizje i portale internetowe. Czytałam wiele, naprawdę wiele wypowiedzi na temat tego, że Kim Dzong Un nie jest szaleńcem, czy samobójcą i chyba powoli zaczynam się z tym zgadzać. On musi zdawać sobie sprawę z tego, że gdy tylko postawi o krok za dużo to cały jego reżim zniknie z powierzchni ziemi, zostawiając po sobie jedynie setki tysięcy ludzkich ciał. Mam też szczerą nadzieję, że również Stany Zjednoczone nie będą chciały poświęcić tysięcy ludzi w Korei Południowej i Japonii i nie zaatakują Północy. Na tę chwilę wygląda to na dwóch facetów, z bardzo wybujałym ego, a każdy z nich stara się udowodnić drugiemu, że to on ma „większego”. Wszystko to potęgują media, wykorzystywane bardzo dobrze przez jedną jak i drugą stronę, które mogą być w tym konflikcie największym problemem. Podsycają one tylko całą sytuację i nakręcają spiralę wzajemnej nienawiści. Oby któraś z wypowiedzi nie była tak długo i dosadnie powtarzana przez wszystkich w telewizji i Internecie, że ego jednego z Panów w końcu nie wytrzyma i postanowi pokazać na co go stać. Oby też któraś z tych rakiet, która miała wylądować w Oceanie, nie wylądowała jednak przypadkowo nie tam gdzie miała, bo wtedy z powodu głupiego błędu, czy pomyłki może dojść do najgorszego. Mam również nadzieję, że ktoś w końcu doprowadzi do rozmów pokojowych, bo tylko one są w stanie rozładować panujące napięcie. Korea Północna chce uwagi, tak zwanego „miejsca przy stole”, a Stany Zjednoczone postanowiły kontrolować to, kto poza nimi ma prawo do posiadania broni jądrowej. Oczywiście wolałabym, żeby wszystkie państwa postawiły na politykę rozbrajania, zamiast coraz to większego zbrojenia się, jednak na to chyba nie ma na razie co liczyć. Żal mi jednak jeszcze tych wszystkich obywateli Korei Północnej, którzy skazywani są na kary śmierci za pierdoły, żyją w ciągłym strachu i wręcz obłędzie, bojąc się przeraźliwie swojego przywódcy. Jest to kraj, w którym prawa człowieka gwałcone są dziennie niezliczoną ilość razy. Zresztą nie tylko w Korei Północnej… W Chinach również. Na to jednak Stany Zjednoczone zdają się zwracać mniejszą uwagę. Ważniejsze jest to, czy w i tak bogatym już arsenale Kima nie znalazł się jakiś dodatkowy pocisk…
7 komentarzy
Dobry artykuł i faktycznie z innej perspektywy przedstawiający sytuację niż media w Polsce. Dziękuję bardzo za niego. Dobrze jest mieć ogląd na sytuację z innych perspektyw.
Dzięki!
Strasznie się cieszę w takich momentach, że czytam Twojego bloga i zawsze mogę poznać inny punkt widzenia, który przedstawia sytuację zgoła inaczej niż media. Natalia życzę Ci i i całej Japonii żeby to wszystko szybko się skończyło!
Dziękuję! Przyda się…
Jest dokładnie tak, jak napisałaś – ludzie zaczynają przyjmować akty terrorystyczne za coś zwyczajnego. Nie mieści mi się to w głowie.
Niestety 🙁 trochę zaczynamy się “znieczulać”
Musze sie przyznac, ze Twoj post to zrodlo nowej wiedzy dla mnie. W tv ciagle mowia o czyms zlym, ale w natloku informacji zapomina sie o tym. Natomiast z perspektywy mieszkanca brzmi to bardzo uderzajaco, ze przez polityczne rozgrywki ludzie doswiadczaja abstrakcyjnych rzeczy, a potem staje sie to swego rodzaju normalnoscia.