Japonia nie bez powodu nazywana jest Krajem Kwitnącej Wiśni. Na przełomie marca i kwietnia znaczna część tego azjatyckiego kraju staje się po prostu biało-różowa od kwiatów na drzewach. Sakura rośnie na każdym kroku i zachwyca wszystkich dookoła. Jak spędziłam czas w Tokio podczas kwitnienia wiśni? Co zobaczyłam? Czy warto odwiedzić Tokio w trakcie hanami? Zapraszam do przeczytania wpisu.
W tym roku jestem w Japonii podczas hanami(świętowania okresu kwitnienia wiśni) po raz trzeci, jednak dopiero tym razem zdecydowałam się na odwiedzenie w tym okresie stolicy tego kraju, Tokio. Dlaczego? W marcu zeszłego roku do Japonii przyjechało 1,9 miliona turystów, w kwietniu, gdy sezon na kwitnącą wiśnię był w pełni, kraj ten odwiedziło 2,3 miliona turystów. Piszę tu tylko o turystach zagranicznych. Nie oszukujmy się, zdecydowana większość z nich wybiera się wtedy właśnie do Tokio lub Kioto. Albo i tu i tu 😉 Trzeba do tego jeszcze doliczyć samych Japończyków, którzy również ochoczo podróżują do Tokio by odwiedzić jak co roku najbardziej znane i oblegane miejscówki. To właśnie ze względu na tłumy przez ostatnie dwa lata niezbyt chętnie spoglądałam w kierunku stolicy Japonii w okresie kwitnienia wiśni. Jednak w tym roku ułożyłam sobie plan, który mogliście zobaczyć TUTAJ, w związku z tym nie miałam już wyboru- Tokio podczas hanami zaliczone! Jak było?
Do Tokio przyjechaliśmy późnym popołudniem. Wysiedliśmy z Shinkansena na stacji Shinagawa, zostawiliśmy tylko bagaże w hotelu Grand Prince New Takanawa, w którym nocowaliśmy i ruszyliśmy oglądać kwitnącą sakurę. Zazwyczaj gdy przyjeżdżamy do Tokio nocujemy właśnie w okolicy Shinagawy. W promieniu 100-300 metrów od stacji można znaleźć kilka naprawdę fajnych hoteli i przede wszystkim nie pchać się dzięki temu do ścisłego centrum, gdzie ceny są już zwykle sporo wyższe, a standard podobny. Przede wszystkim jednak za każdym razem jest blisko do stacji, na którą przyjeżdżamy i z której jesteśmy w stanie dostać się w zasadzie w każde miejsce w Tokio za pomocą pociągów i metra. O tyle o ile zwykle te nasze wypady wiążą się z luźnym spędzeniem czasu w stolicy, czy zakupami, to tym razem przygotowywałam się do tego wyjazdu już dobrych kilka dni wcześniej. Przeglądałam Instagrama w poszukiwaniu ciekawych miejsc do zrobienia zdjęć, strony internetowe, Trip Advisora i w ten właśnie oto sposób udało mi się znaleźć miejsca, które chciałam zobaczyć. O tym jakie są najpopularniejsze lokalizacjei do oglądania kwitnącej wiśni w Tokio mogliście poczytać TUTAJ. Podczas wyjazdu chciałam odwiedzić jedno, góra dwa miejsca z listy i kilka mniej znanych, ciekawych, a przede wszystkim nie tak obleganych miejsc. Czy się udało? W pewnym sensie.
Nihombashi- Kwitnienie wiśni w Tokio
Pierwszym miejscem, w które się udaliśmy było… centrum handlowe. Hah, no tak, ale tym razem nie ciągnęło mnie na zakupy 😛 To właśnie niedaleko głównego dworca w Tokio od 16 marca do 15 kwietnia odbywa się Nihombashi Sakura Festiwal. Jednym z jego elementów jest iluminacja zdobiąca uliczkę pomiędzy budynkami COREDO Muromachi 1 i 2, domu towarowego, który znajduje się zaraz przy stacji metra Mitsukoshimae. Dzięki specjalnie ustawionym reflektorom nawet powietrze w tym miejscu wydaje się być różowe! Na ziemi pomiędzy 17:30, a 20:00 tańczą kwiaty sakury, z głośników leci muzyka idealnie dopasowana do prezentowanej iluminacji, a pomiędzy budynkami rozwieszono powiewające na wietrze, różowe płachty materiału z nadrukowanym motywem Edo kiri-e, czyli tradycyjnej japońskiej sztuki. Po bokach na budynkach oraz na ziemi co kilka metrów porozstawiano również piękne kwieciste lampiony. Cały ten obrazek tworzy olśniewający tunel kwitnących wiśni.
Dodatkowo, zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej cała ulica Chuo-dori podświetlona jest na kolor różowy. Przyznam- robi wrażenie. Na ten sam kolor podświetlony jest również Mitsui Main Building, w którym znajduje się aktualnie Muzeum Pamięci Mitsui, a w nim 4 000 dzieł sztuki zebranych przez rodzinę Mitsui od okresu Edo. Wzdłuż ulicy, na murkach siedziały pary, ludzie, którzy sądząc po ubiorze, dopiero co wyszli z pracy, jednak zdecydowanie niewielu było tam turystów. Generalnie cała ta okolica nie była zbyt zatłoczona. Po tym pierwszym punkcie z “planu wyjazdu” nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, co nas czeka w drugim punkcie wycieczki, który mieliśmy odwiedzić tego wieczoru.
Rzeka Meguro- Kwitnienie wiśni w Tokio
Generalnie już w metrze czułam, że coś się święci 😉 Pomimo tego, że dojeżdżaliśmy do ostatniej stacji na trasie (Naka-Meguro) to ludzi w wagonie nie ubywało, wręcz przeciwnie. Po wyjściu na peron sytuacja klarowała się coraz bardziej. Samo wyjście ze stacji zajęło nam dobrych kilka minut, a po drodze mijaliśmy tylko strażników stojących z drogowskazami, na których narysowane były strzałki, za którymi podążał cały tłum. Przejście na drugą stronę ulicy- kolejna wskazówka- setki ludzi po jednej jak i drugiej stronie ulicy. Jednak to dopiero nad samym kanałem/rzeką Meguro liczba ludzi przekroczyła moje najśmielsze wyobrażenia. Człowiek na człowieku, KAŻDY (poza moim Krzysiem 😛 ) próbujący zrobić zdjęcie pięknie opadającym i podświetlonym gałęziom uginającym się na wodą od ciężaru kwiatów. Widok? Miód malina. W dodatku co krok można było kupić sobie lampkę różowego wina musującego lub szampana. Ja zaopatrzyłam się w Chandon już kilkadziesiąt metrów po wyjściu ze stacji 😛 O samej rzece mogę Wam napisać tyle, że ma niecałe 8 kilometrów długości, a wzdłuż jej brzegów rośnie ponad 800 drzew wiśni. Najlepiej przejść się na spacer- od stacji Meguro do Naka-Meguro, bądź odwrotnie 😉
Wieczór zakończyliśmy w australijskim steak housie zaraz obok naszego hotelu. Już w trakcie zwiedzania okazało się, że zachowałam się jak typowy junior… Głupota ludzka nie zna granic, a moja tym razem przejawiła się w założeniu do zwiedzania nowych butów. Już po pierwszej godzinie kupowaliśmy plastry, którymi obklejałam stopy na jednej ze stacji, jednak prawdziwy koszmar zaczął się wieczorem, gdy przyszło do ściągnięcia tych wspaniałych nowych bucików. Pęcherz na pęcherzu. O tyle o ile moje stopy nie były aż tak dużym problemem, to niestety Krzysiek zmaga się ostatnio z drobną kontuzją pięt w związku z czym również nie może zbyt dużo chodzić. Tak wygląda życie ze sportowcem- jego zdrowie jest zawsze na pierwszy miejscu 😉 Postanowiliśmy poczekać do rana i zobaczyć jak będzie wyglądała sytuacja, jednak przy śniadaniu musieliśmy nieco zweryfikować moje plany na ten dzień. Swoją drogą śniadanie w Momiji Lounge należącym do hotelu Grand Prince New Takanawa, z widokiem na ogród z basenem, zaraz przy oknie, na pięknych kanapach było bardzo przyjemnym sposobem na rozpoczęcie dnia. Zapomniałam jeszcze wcześniej wspomnieć, że zaraz pomiędzy naszym hotelem, a hotelem The Prince Sakura Tower Tokyo znajduje się cudowny japoński ogród! Piękne drzewa pokryte kwiatami wiśni, bambusy, pomarańczowy dom herbaciany i restauracja oferująca posiłki na poduszkach pod gołym niebem i gałęziami sakury.
Chidorigafuchi- Kwitnienie wiśni w Tokio
Wiedząc, że nie możemy zbyt dużo chodzić zdecydowaliśmy, że wybierzemy się tylko w jedno miejsce, by nie jechać z samego rana z powrotem do Iwaty, a jednak mieć coś jeszcze z tego dnia w Tokio. Wzięliśmy taksówkę i przejechaliśmy bezpośrednio do jednego z najbardziej znanych miejsc do podziwiania kwitnącej wiśni- nad fosę Chidorigafuchi i do Parku Kitanomaru. Już w aucie Pan taksówkarz ostrzegał nas przed tłumami argumentując to tym, że tego dnia był najlepszy moment na oglądanie kwiatów sakury, gdyż były one w pełnym rozkwicie. Przewodniki, blogi i “internety” nie oszukiwały- drzewa sakury, z białymi i jasno różowymi płatkami były tam wszędzie, cudownie komponując się z zielonymi zboczami i wodą w rzece, jednocześnie tworząc piękny tunel kwiatowy.
Na miejscu można również wypożyczyć jedną z kilkudziesięciu kolorowych łódek i popływać po fosie przez godzinę(1600¥) lub 30 minut(800¥). Te łódki to kolejny element pięknego obrazka, który można tam zobaczyć(zdjęcie tytułowe). Przyznam, że sama chciałam popływać jedną z nich, w końcu to bardzo popularna atrakcja wśród zakochanych 🙂 jednak kolejka składająca się z co najmniej 100 osób i czas oczekiwania mnie przeraziły więc bez większego żalu odpuściłam ten pomysł.
Sama rzeka, jak już wcześniej wspomniałam, to tak naprawdę fosa znajdująca się w północno-zachodniej części terenów należących do Pałacu Cesarskiego. Jest to historyczne miejsce zbudowane we wczesnym okresie Edo wraz z rozbudową zamku. Obecnie park znajduje się dookoła 700 metrowego deptaku, wzdłuż którego rośnie ponad 240 drzew różnych rodzajów wiśni, w tym Somei-Yoshino i Oshima-Zakura. Pomimo tego, że nie było tam aż tak tłoczno jak nad rzeką Meguro wieczór wcześniej, to po przejściu deptaku tam i z powrotem ruszyliśmy w kierunku, który polecił nam Pan Taksówkarz.
Ogrody Pałacu Cesarskiego – Kwitnienie wiśni w Tokio
Jedna podstawowa zasada podróżowania (a może i życia codziennego? 😛 )- zawsze należy słuchać taksówkarzy- oni wiedzą zwykle równie dużo co barmani 😛 Ruszyliśmy więc w kierunku Wschodnich Ogrodów Ninomaru należących w dalszym ciągu do Pałacu Cesarskiego. Rzeczywiście- dużo mniej ludzi, również mniej drzew, ale widoki i przede wszystkim duża, otwarta przestrzeń dawały bardzo przyjemne uczucie, po tych tłumach na ulicach po drodze. Ogrody Cesarskie znajdujące się bezpośrednio przy Pałacu Cesarskim otwarte są dla zwiedzających tylko 2 razy do roku- w Nowy Rok i w urodziny Cesarza, to jest 23 grudnia. Jednak Wschodnia część ogrodów otwarta jest dla ludzi na codzień. Tereny te należały do najgłębszych kręgów ochronnych zatoczonych wokół zamku Edo będącego rezydencją szoguna Tokugawa w latach 1603 -1867 oraz Cesarza Meiji, który również przebywał tam od 1868 do 1888 roku, nim przeniósł się do nowo wybudowanego Pałacu Cesarskiego. Niestety żaden z głównych budynków należących do honmaru (głównego kręgu obronnego) i nihonmaru (drugiego kręgu obronnego) nie zachował się w pełni do dziś. Jedynymi pozostałościami są fosy, mury, bramy wejściowe i kilka wartowni.
W ten sposób kończyliśmy powoli naszą wycieczkę idąc spacerkiem przez ogrody w kierunku Tokyo Station, którą po raz pierwszy w życiu zobaczyłam bez placu budowy i rusztowań rozstawionych przed głównym wejściem. Muszę przyznać, że wygląda to teraz bardzo ładnie i czysto, a niski budynek dworca z ceglaną fasadą pięknie kontrastuje z ogromnymi, przeszklonymi drapaczami chmur znajdującymi się zaraz po drugiej stronie ulicy 😉
W planach na ten dzień miałam jeszcze wizytę w parku Shinjuku, wypicie kieliszka rosé w Chandon Blossom Lounge stworzonym specjalnie do świętowania hanami oraz lunch w Canal Café, która posiada swoją własną przystań, łódki i taras, na którym można cieszyć się pysznymi potrawami jednocześnie podziwiając kwitnące drzewa. Nieprzewidziana sytuacja “stopowo-piętowa” zweryfikowała te plany, jednak nie wykluczam, że wybiorę się jeszcze do Tokio w przyszłym tygodniu by to nadrobić 😛 Jeżeli tak, to na pewno dowiecie się o tym z mojego Instagrama, a relację przeczytacie na blogu 😉
Więcej na temat kwitnącej wiśni w Japonii przeczytacie we wpisach z poprzednich lat 🙂 Czy ktoś z Was był też może w Japonii podczas hanami? Jeżeli tak to dajcie znać w komentarzach gdzie byliście i jak wspominacie tę wizytę!
13 komentarzy
Ależ tam jest przepięknie! Japonia jest moim marzeniem od dawna i mam nadzieje, że któregoś dnia się spełni 🙂 ale już wiem, że jak będę planować wyjazd to tylko w czasie kwitnienia wiśni – jest cudownie! 🙂
Zgadza się- jest to najlepszy moment na zwiedzanie Japonii. O ile nie przeszkadzają Ci tłumy turystów 😉
Cudne to hanami <3 Ja jeszcze niestety nie byłam, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dotrzeć do Kioto na to fanatyczne różowo-białe widowisko 😉
Trzymam kciuki! 🙂
Uwielbiam podróżowanie po sezonie ale dla Japonii zrobię kiedyś wyjątek i pojadę w tym najpopularniejszym okresie!! Przepięknie wyglądają te wiśnie 🙂
Zrób- jeżeli poprzeplatasz sobie te najbardziej znane miejsca, z tymi mniej obleganymi to da się to przetrwać 😛
piękne te kwitnące wiśnie (nazwa kraju zobowiązuje – Kraj Kwitnącej Wiśni 😉 ) – najbardziej podoba mi się aleja! Na pierwszy rzut oka (po samych zdjęciach) nie wygląda, jakby było dużo ludzi, ale z drugiej strony… ja mam np. zdjęcie ze szlaku do Morskiego Oka, na którym w ogóle nikogo nie ma (a normalnie ten szlak jest zatłoczony) – więc czasami pozory mylą 😉
a swoją drogą ta sytuacja z butami faktycznie niefajna – znam ten ból po chodzeniu w nowych butach ;-/
Starałam się tak robić zdjęcia, by te tłumy nie były na pierwszym planie- przyznam, że wymagało to trochę zachodu 😛
pocieszyłeś mnie tymi butami- nie tylko z powodu mojej kobiecej próżności się tak załatwiłam- jak widać inni też tak miewają 😛
Powiem szczerze ze trochę mnie zmartwiłaś tymi turystami. Zawsze wiedziałam ze w sezonie każdy chce zobaczyć ta sama atrakcje pytanie jak bardzo wpływa to na twoje samopoczucie podczas wycieczki. czesto czytam że ludzie rezygnują z walki i pozostałymi turystami i powracają w dane miejsce w innym terminie ale w przypadku tych cudownych drzew chyba nie ma momentu prywatności ;p Fajnie ze się nie podałaś i pomimo dzikich tłumów i pęcherzy odwiedziłas te miejsca. Na zdjęciach widoki prezentują się nieziemsko 🙂
dzięki! tutaj niestety ciężko wrócić “po sezonie” bo efekt już zdecydowanie nie ten… 😉 warto się czasem przemęczyć, bo widoki oddają z nawiązką te niedogodności związane z liczbą turystów 😉
Woaaaah te zdjęcia aż… Kwitną! Chociaż do Azji szczególnie mnie nie ciągnie, to akurat Japonia w tym cudownym okresie jest miejscem, które bardzo chciałabym odwiedzić. No nie mogę się napatrzeć 🙂
Świetny wpis Natalia ! Jak ja chciałabym się tam przenieść! Tokio to moje wielkie marzenie!!
oO jak to pięknie wygląda! Marzy mi się taka Japonia 🙂