Dzisiaj postanowiłam przybliżyć Wam kilka ciekawostek z życia codziennego w Japonii, które po pewnym czasie stały się dla mnie normą, ale gdy zaczęły wypływać w trakcie rozmowy ze znajomymi to przypominało mi się, że dla mnie też na początku były one nowością, a tak naprawdę to po prostu z czasem do nich przywykłam.
- Coś, co najbardziej doskwierało mi po przyjeździe- w japońskich domach nie ma centralnego ogrzewania! Po prostu nie są one montowane, więc gdy jest zimno mieszkanie dogrzewa się klimatyzatorem ustawionym na dwadzieścia parę stopni albo grzejnikami. Można też nabyć elektryczny koc albo tak zwane kotatsu, czyli ogrzewacz umieszczany pod niskim stołem, przykrywany kocami, stawiany na środku pokoju.
- W mniejszych miejscowościach dzieci chodzą po ulicach w białych kaskach. Zdejmują je w szkole i w domu. Ma je to chronić przed urazami przy ewentualnych potrąceniach przez samochody, trzęsieniach ziemi, upadkach oraz w różnych innych niebezpiecznych sytuacjach, które mogą się zdarzyć.
- W Japonii na ulicach co kilka metrów porozstawiane są wolnostojące automaty z napojami. Na niebiesko oznaczone są te zimne, a na czerwono ciepłe.
- Toalety. W zasadzie wszystkie, z którymi, że tak napiszę- miałam styczność, były podgrzewane i miały funkcję mycia i suszenia. Nad pojemnikiem, w którym zbiera się woda do spłukiwania znajduje się kran, z którego wypływała woda do małej umywalki, pod którą można opłukać ręce, a woda się nie marnuje tylko spływała do wspomnianego wcześniej zbiornika.
- Coś, o czym wspominałam już w przypadku wizyty w Kioto, czyli ustawianie się w kolejkach, a nie stanie i przepychanie się w skupiskach na peronach, przystankach autobusowych albo miejscach, gdzie podjeżdżają taksówki.
- W restauracjach poza tym, ze w menu są obrazki przedstawiające jak wyglądają poszczególne dania (dzięki Bogu!), to na witrynach umieszczone są też plastikowe albo gumowe repliki serwowanych potraw, dzięki czemu przed wejściem do restauracji wiemy, jakiego rodzaju jedzenie jest w niej podawane.
- Na ulicach nie ma koszów na śmieci. No po prostu nie ma… Nie raz zdarzyło mi się szukać jakiegoś przed dobrych kilkadziesiąt metrów po czym i tak rezygnowałam i chowałam papierek albo śmieć do torebki i wyrzucałam dopiero w domu. Wydaje mi się, że ma to coś wspólnego z tym, że Japończycy nie jedzą niczego przechadzając się po ulicach, więc w sumie może nie mają czego wyrzucać…?
- W Japonii na śniadanie ludzie zamiast kanapek, musli, płatków śniadaniowych albo jajecznicy z boczkiem bardzo często jedzą na przykład smażonego łososia z ryżem i warzywami albo jakąś inną rybę czy owoc morza. W hotelu na śniadanie serwowany jest też na przykład ryż z sosem curry.
- „Zielone światło” na drodze albo na przejściu ma tak naprawdę odcień czegoś pomiędzy zielonym, a niebieskim, a przez Japończyków nazywane jest po prostu ”niebieskim”.
- Bardzo niegrzeczne jest wysmarkanie nosa. Japończycy pociągają nosem, albo obcierają nos rękawami, ale nie smarkają do chusteczek w miejscach publicznych ani przy osobach trzecich. Jeżeli naprawdę zdarza się już sytuacja kryzysowa, to należy poczekać aż nikt nie patrzy, wyjąć chusteczkę i tylko szybko wytrzeć to, co z niego wyleciało 😉
- Wchodząc do przebieralni w sklepie musimy ściągnąć buty. Dodatkowo, jeżeli mierzymy coś, co trzeba bądź można przełożyć przez głowę, a mamy na twarzy makijaż dostajemy taką ochronkę wyglądającą jak przepuszczający powietrze worek na głowę. Ma to zapobiec pobrudzeniu ubrań w sklepie. Moim zdaniem całkiem dobra rzecz, bo nieraz zdarzyło mi się coś mierzyć w polskich sklepach, po czym okazywało się, że to ostatni model z mojego rozmiaru, a był w połowie ubrudzony pudrem i z zakupów nici…