Japończycy są bardzo pracowitym narodem. Tydzień roboczy trwa 6 dni, a każdego dnia w pracy spędza się nawet po 12 godzin. Oznacza to, że ludzie nie mają tu zbyt wiele wolnego czasu, za to jak już się taki pojawi to wykorzystują go głównie na wychodzenie na miasto żeby coś zjeść. Po godzinie 18 restauracje robią się pełne. To również wtedy otwierają się restauracje yakiniku.
W Japonii rzadko kto jada w domu, a jak już to niekoniecznie gotuje, a podgrzewa gotowe posiłki kupione w supermarkecie. Gotowanie zajmuje według nich zbyt dużo czasu, więc lepiej kupić coś, co wystarczy odgrzać w mikrofalówce. Dzięki temu i supermarkety i małe sklepiki pełne są gotowych jednodniowych posiłków. Nie ukrywam, że jest to wygodne i sama parę razy kupiłam gotowe danie, chociaż wczoraj zjedliśmy w domu i śniadanie i obiad i kolacje, a wszystko ugotowane od początku do końca 🙂 Bardzo często jednak wychodzimy wieczorem coś zjeść na miasto. Tłumaczę to sobie dostosowywaniem się do miejscowej kultury 😛
Yakiniku- wizyta w japońskiej restauracji
Jednymi z najfajniejszych miejsc są restauracje yakiniku, nam Polakom bardzo przypadające do gustu, gdyż kultura grillowania jest przecież u nas bardzo popularna. Niedaleko znajduje się Yakiniku Sakai, gdzie na wejściu kelner daje nam do wyboru miejsca siedzące przy normalnym stole z krzesłami lub przy niskim stoliku, gdzie przed wejściem na podwyższenie ściągamy buty i siadamy sobie na poduszkach. Sposób siedzenia jest skrajnie dowolny. Na środku stołu znajduje się shichirin lub hibachi, czyli mały grill, którego moc można zmieniać regulatorem na końcu stołu.
Yakiniku samo w sobie zaczerpnięte jest z Korei. W menu znajdziemy porcje małych i cienkich kawałków mięsa (zazwyczaj wołowiny, wieprzowiny lub podrobów) oraz warzyw, a czasem też owoców morza. Za każdym razem zamawialiśmy różne rodzaje mięsa i do tego jakieś sałatki. Na stołach Japończyków można też często było zobaczyć to tego ryż, zresztą jak do wszystkiego 😉 Poza tym, we wszystkich restauracjach, w których do tej pory byłam nie trzeba zamawiać do picia niczego konkretnego. W każdym menu było coś takiego jak drink bar, czyli możliwość korzystania z ustawionego gdzieś na sali baru, przy którym możemy wybrać sobie jeden spośród kilku różnych napojów, w tym kawy i herbaty i korzystać z niego przez cały pobyt nieograniczoną ilość razy.
Yakiniku- jak jeść?
Gdy już zamówimy wybrane przez nas różne kawałki krowy, kelner włącza grill i po chwili donosi zamówienie. Na stole czeka też przygotowany zestaw do grillowania i można zaczynać zabawę. Kawałki mięsa są na tyle małe i cienkie, że na rozgrzanym grillu wystarczy je trzymać po minucie z każdej strony i są gotowe do zjedzenia. Oczywiście pałeczkami! Podstawowym składnikiem yakiniku jest podawany do niego sos. Kawałki mięsa przynoszone są bowiem nieprzyprawione i to on nadaje ten najlepszy smak. Fajną rzeczą w każdej japońskiej restauracji jest dzwonek, który mamy na stoliku i gdy tylko czegoś potrzebujemy to go naciskamy, a kelner od razu przychodzi. Tak samo wygląda to na początku wizyty. Najpierw zostajemy zaprowadzeni do stolika i dopiero gdy już się na coś zdecydujemy to naciskamy magiczny guzik i pojawia się obsługa, wcześniej głośno krzycząc, że zaraz przyjdzie. Na koniec również nie czekamy, aż kelner przyniesie nam rachunek, tylko za każdym razem gdy przynosił coś wcześniej przez nas zamówionego, zostawia rachunek albo na stole, albo tak jak to jest w Yakiniku Sakai, przypina do podkładki wiszącej na słupie obok każdego stolika.
Yakiniku- ile kosztuje?
Tak więc gdy już skończymy jeść, ubieramy z powrotem buty, bierzemy rachunki i udajemy się do kasy znajdującej się przy wyjściu z restauracji. W Japonii nie ma kultury dawania napiwków, więc się ich po prostu nie daje. Yakiniku jest jednym z droższych, ale dla mnie też jednym z najlepszych dań w Japonii. Kolacja dla dwóch osób do koszt około 5-6 tysięcy jenów, czyli mniej więcej 150-180 złotych, ale nie ukrywam, że warto się skusić! Trzeba też pamiętać, że gdybyśmy skusili się na kawałki wołowiny wagyu, cena ta może wzrosnąć nawet trzykrotnie.
Yakiniku- skadniki
Żeby nie było, że tylko opisuje pyszne jedzenie, wrzucam zdjęcia, a czytając to tylko ślinka cieknie, to wrzucam szybki przepis na yakiniku, a raczej przepisy na sos do niego, bo mięsa jako tako nie przyprawiamy tylko tniemy jak już wspomniałam na cieniutkie kawałeczki. Ważne jednak żeby wołowina była jak najlepszej jakości. Wszystkie składniki powinny być dostępne w większych supermarketach lub delikatesach.
Sos do yakiniku
Składniki sosu:
2 łyżki sake (pochodzący z Japonii napój alkoholowy produkowany z ryżu. Zawiera od czternastu do dwudziestu procent alkoholu)
2 łyżki mirin (słodka płynna przyprawa o zawartości alkoholu 14%)
2 łyżeczki cukru, najlepiej brązowego
½ łyżeczki octu ryżowego
3 łyżki sosu sojowego
½ łyżeczki miso (tradycyjna gęsta pasta japońska, produkowana ze sfermentowanej soi, najczęściej z dodatkiem ryżu lub jęczmienia, soli oraz drożdży)
1/8 startego jabłka
2 łyżeczki sezamu
Wlewamy do garnuszka sake, mirin i dodajemy cukier, dobrze mieszamy po czym zagotowujemy. Gdy zacznie się gotować dodajemy ocet ryżowy, sos sojowy i miso. Ponownie zagotowujemy i ściągamy z ognia. Przelewamy przez sitko i dodajemy ziarenka sezamu. Następnie ścieramy jabłko, dodajemy do pozostałych składników, dokładnie mieszamy i mamy gotowy sos. Pozostaje nam już tylko upieczenie kawałków mięsa (możemy to zrobić na elektrycznych grillach), zamoczenie w sosie i smacznego!
Mięso możecie również wcześniej zamarynować w części przygotowanego przez Was sosu.
O innych japońskich potrawach możecie poczytać w postach poniżej 🙂
4 komentarze
Kupiłam dziś w Galerii Katowickiej wszystkie składniki do przyrządzenia sosu – jutro tylko wołowina i będzie obiad z grilla :))
Daj znac jak smakowało! 🙂
Hello every one, here every one is sharing these kinds of know-how, thus it’s good
to read this web site, and I used to pay a quick visit this
webpage everyday.
Hi! I’m at work browsing your blog from my new iphone 4!